MŁODE MIASTO – JESTEM NA TAK!
W kwietniu inwestorzy, urbaniści, architekci oraz eksperci w zakresie rewitalizacji wzięli udział w debacie pt. Młode Miasto, jestem na tak!
Celem spotkania była prezentacja dotychczasowych działań na terenach dawnej Stoczni Gdańskiej, planów ich rewitalizacji przez inwestorów, którzy opracowali plany budowy nowej dzielnicy o powierzchni 70 ha w ścisłym centrum Gdańska oraz merytorycznej debaty eksperckiej.
Konferencja została podzielona na trzy panele, w których omawiano doświadczenia spółek odpowiedzialnych za rewitalizację Młodego Miasta, rewitalizacje, które tchęły nowe życie do dawnych terenów przemysłowych w Polsce, Europie i na świecie. Osobny panel został poświęcony prezentacji wszystkich projektów, które inwestorzy chcą realizować na terenach Młodego Miasta. Spotkanie zakończyła dyskusja, w której eksperci omawiali możliwe scenariusze rozwoju nowo powstającej dzielnicy. W tej części spotkania zarezerwowano również możliwość zadawania pytań ze strony publiczności.
Spotkanie otworzyła prezentacja prezesa Towarzystwa Urbanistów Polskich, prof. Piotra Lorensa, który przedstawiał korzyści przestrzenne, jak również społeczne z procesów rewitalizacji, realizowanych na całym świecie. Nicolas Bearelle, współzałożyciel firmy Revive – jednego z dwóch belgijskich współwłaścicieli terenu Stoczni Cesarskiej podczas swojej prezentacji przedstawił obu właścicieli i najważniejsze zrealizowane projekty obu firm. Z dużym zainteresowaniem została przyjęta prezentacja filozofii, w oparciu o którą działa firma Revive. W samym środku kryzysu finansowego Nicolas Bearelle miał marzenie stworzenia firmy, która będzie rewitalizowała zdegradowane i opuszczone tereny i przywracała je do życia poprzez tworzenie warunków do powstawania społeczności. Dla każdego projektu realizowanego przez Revive definiowane są zrównoważone, globalne rozwiązania, mające na celu przede wszystkim redukcję emisji dwutlenku węgla w połączeniu z dalekosiężną wizją mobilności, różnorodności oraz wysokiej jakości życia. „My budujemy „hardware” w postaci budynków i przestrzeni publicznych dla możliwości powstania „software” czyli społeczności” mówił Nicolas Bearelle. Credo firmy Revive stanowi slogan „Budujemy Społeczność. Nie Nieruchomości”. To podejście spowodowało, że Spółka Revive jest pierwszą spółką certyfikowaną jako tzw. B-Corporation w Belgii. Kategoryzacja firmy jako B-Corporation pozwala im wejść do grona międzynarodowych zrównoważonych spółek, które przyczyniają się do tworzenia społecznej i środowiskowej wartości dodanej. W roku 2016 Revive została wyróżniona jako „Best for the World”.
Dr Aneta Tomczak z łódzkiej Miejskiej Pracowni Urbanistycznej, opowiedziała o doświadczeniach w skomplikowanych i długofalowych procesach rewitalizacji prowadzonych głównie w obrębie bardzo obszernego łódzkiego śródmieścia. W ich wyniku narodziły się nowe wizytówki miasta: zrewitalizowane zespoły pofabryczne przekształcone zostały m.in. w lofty Scheiblera czy kompleks Textorial, a dawna elektrociepłownia przeistoczyła się w centrum kultury, nauki i rozrywki EC1. Obiekt ten stał się przyczynkiem do ogromnych zmian w części miasta, w której się znajduje. W jego sąsiedztwie niebawem powstaną dwa place – Kobro i Strzemińskiego, a w ich pobliżu podróżnych przybywających do miasta wita odnowiony dworzec Łódź Fabryczna. W 2015 r. w mieście powstało biuro ds. rewitalizacji. Postanowiono wtedy przystąpić do działań obszarowych. Równolegle realizowane będą działania miękkie, społeczne, które uzupełnią procesy urbanistyczno-architektoniczne.
Maja Dyjak, jedna z projektantek grupy Hossa, opowiedziała o rewitalizacji i przekształceniach terenów nowego gdańskiego osiedla – Garnizon. Powstało ono na terenach byłego garnizonu i koszar wojskowych z XIX wieku w gdańskiej dzielnicy Wrzeszcz. Stary Maneż, wizytówka nowej dzielnicy, jest sztandarowym przykładem rewitalizacji budynku i wprowadzenia do niego nowych funkcji. Z dawnej ujeżdżalni przekształcił się w salę koncertową i eventową, odwiedzaną tłumnie przez widzów. Wspólnie z kolejnymi budynkami tworzy Garnizon Kultury, czyli centrum kulturalne dzielnicy, które stopniowo wyrosło na jedno z najpopularniejszych w Gdańsku miejsc spotkań kulturalnych i rozrywkowych. Projektantom pracującym przy tym projekcie przyświecała myśl, aby nowa zabudowa płynnie łączyła się z tą już istniejącą i aby powstała dzielnica, w której mieszkańcy chętnie będą przebywać i spędzać wolny czas. Brak ogrodzeń czy płotów sprawia, że miejsce to jest otwarte na ludzi.
Andrzej Kwiatkowski, przedstawiciel Shipyard City Gdańsk, właściciela ponad 20 hektarów ziemi na Młodym Mieście, przywołał najnowszą historię tego obszaru. Przypomniał o ogromie wykonanej pracy – zleconych przez ówczesnych właścicieli rozmaitych analizach i opracowaniach architektonicznych, urbanistycznych, a nawet historycznych, które były później podstawą do stworzenia miejscowego planu zagospodarowania przestrzennego. Jak podkreślił, inwestorzy od samego początku ich obecności na Młodym Mieście rozpoczęli rozwój projektów społecznych i kulturalnych, które pozwoliły zaprosić mieszkańców do części miasta, która nigdy w historii nie była otwartą przestrzenią miejską. Przypomniał również, że żaden budynek o wartości zabytkowej nie został na byłych terenach stoczniowych zburzony. SCG partycypowało natomiast w kosztach remontów i rewitalizacji Sali BHP, którą później przekazało w formie darowizny Komisji Krajowej NSZZ Solidarność. Andrzej Kwiatkowski podkreślił również, że jednym z wymogów MPZP było stworzenie arterii, która otworzy Młode Miasto na rozwój. Budowa drogi, pozwalającej skomunikować 70 hektarowy obszar miasta, w którym mają powstać biura, usługi, hotele i budynki mieszkalne musiała się odbyć kosztem wyburzeń części obiektów, które leżały na przebiegu drogi. Stocznia Gdańska – jak podkreślał przedstawiciel SCG – zaprzestała działalność dwadzieścia lat temu, a niektóre budynki stoczniowe już w czasie nabycia nieruchomości pozostawały w bardzo złym stanie technicznym.
Plany rewitalizacyjne terenów Shipyard City Gdańsk powierzone zostały pracowni JEMS Architekci, której współwłaściciel, architekt Jerzy Szczepanik-Dzikowski przedstawił koncepcję rewitalizacji dla terenów półwyspu Drewnica i Stoczni Schichaua. Uzasadniając przyjęte kierunki prac Jerzy Szczepanik – Dzikowski powiedział: Od samego początku zdawaliśmy sobie sprawę, że projektując na tych terenach w tle mamy całe Młode Miasto, a może i więcej. Widzieliśmy też, że ten projekt jest projektem niezwykle eksponowanym, wywołującym wiele emocji, będącym przedmiotem pewnych napięć, a także szerokiej dyskusji i zainteresowania wielu środowisk. Zawsze dla architekta wchodzenie w tego typu materię jest o tyleż fascynujące, co groźne – nie wiadomo bowiem, z czym się przyjdzie zmierzyć.
Myśląc o tym, co warto jest na Młodym Mieście ocalić, nasza pierwsza myśl była taka: Jeśli się ten teren wyczyści, umyje i pomaluje, to bardzo dużo się straci. Stare fabryczne hale i konstrukcje, te nawarstwienia historyczne, te pomalowane mury – wszystko to tworzy wyjątkowy klimat miejsca i trzeba się na tym przede wszystkim skupić, aby – budując nowe – tego nie zatracić.
Jeden z wiodących projektantów Grupy Cavatina, Piotr Jasiński powiedział o planach firmy dotyczących terenów położonych wzdłuż ul. Jana z Kolna. W ramach całego kompleksu planujemy odbudowę ulicy Malarzy, przeprowadzenie wzdłuż niej osi zielonej i budowę trzech publicznych placów miejskich. Pierwszy etap inwestycji obejmie budowę czterech ośmiokondygnacyjnych budynków położonych na styku budynku Traserni oraz hali produkcyjnej Aluship Technology. Inspiracją przy ich projektowaniu były, jak łatwo się domyślić, krajobrazy stoczniowe. Doszliśmy do wniosku, że ciekawe będzie podejście do tych budynków jak do statku w trakcie budowy. Zapewniam Gdańszczan, że bardzo dbamy o jakość naszych obiektów, poświęcamy temu zagadnieniu bardzo dużo czasu. Jesteśmy świadomi miejsca, jego znaczenia historycznego i społecznego i mamy nadzieję, że wspólnie z miastem i decydentami będziemy mogli stworzyć na tym terenie kawał dobrej przestrzeni i architektury.
Gerard Schuurman, Dyrektor Projektu Stoczni Cesarskiej, przedstawił publiczności filozofię, która stoi za projektem Stoczni Cesarskiej. „Stocznia nie była tylko miejscem pracy, była społecznością pełną życia. Dziś Stocznia Cesarska znajduje się w stanie opuszczonym, niewykorzystanym, a my wciąż rozpoznajemy piękno i doceniamy jego silną tożsamość. Zrewitalizujemy to historyczne miejsce, tworząc odpowiednie warunki dla miejskiej dzielnicy z szeroką gamą nowych funkcji, zintegrowanej z miastem. Ludzie przyjdą, aby nadać temu miejscu nowe znaczenie, zaszczepić je świeżą energią i zbudować Nowe Historie.”
Mateusz Mastalski, wiodący architekt w duńskiej pracowni Henning Larsen, która wygrała konkurs na master plan dla terenu Stoczni Cesarskiej zaprezentował uczestnikom konferencji wizję rewitalizacji terenów: Młode Miasto to miejsce, które jest unikatowe nie tylko w skali Polski, ale i Europy – mówi Mateusz Mastalski. Zrządzeniem losu ta część Gdańska zawsze zdawała się stać gdzieś obok, oddzielona od samego miasta. Teraz mamy nareszcie szansę, aby fizycznie je z nim i ze Śródmieściem połączyć. Bardzo dokładnie przyjrzeliśmy się wszystkiemu, co na terenie Stoczni Cesarskiej, ale też na całym Młodym Mieście, jest obecne. Staramy się, aby tożsamość tego miejsca została zachowana. Naszym celem będzie, aby nie była to tylko bierna konserwacja, ale aktywne użycie tych elementów jako atraktorów, aktywatorów życia społecznego. Wszystko po to, aby one tworzyły miejsce, a nie miejsce tworzyło się wokół nich. Jak deklaruje Mastalski: Promenada nadwodna to miejsce, gdzie wkomponowana będzie nowa architektura, również architektura krajobrazu. Chcielibyśmy, aby dalej cumowały tam statki, ale chcemy wprowadzić tam też np. funkcje kulturalne.
Przedstawiciel pracowni Henning Larsen podkreślał, że opracowanie jego firmy objęło bardzo szczegółowe analizy, aby przyszła zabudowa sprzyjała przyjazności warunków panujących w przestrzeniach publicznych Stoczni Cesarskiej dla jej mieszkańców: W projekcie zadbaliśmy też o mikroklimat i dzięki odpowiedniemu ustawieniu budynków staraliśmy się poprawić komfort termiczny przebywających tam w przyszłości ludzi.
Michał Leszczyński z Grupa 5 Architekci zaprezentował główne idee, które legły u podstawy konkursu, który Miasto Gdańsk zorganizowało na wytyczenie szlaku pieszego, wiodącego od Pomnika Poległych Stoczniowców i Placu Solidarności, wzdłuż Europejskiego Centrum Solidarności aż po akwen Martwej Wisły: Kontekst przestrzenny początku Drogi do Wolności – plac Solidarności i pomnik Poległych Stoczniowców – ma bardzo silny wydźwięk – podkreśla Michał Leszczyński. To miejsce jest symbolem siły, pracy i międzyludzkiej solidarności, który inspiruje nas do tego, żeby wejść w głąb postoczniowych terenów. Sad jabłoni, który zaplanowaliśmy, ma zmiękczać skalę i wydźwięk stoczniowej okolicy. Wyrastające ze stoczniowego bruku jabłonie mają być również emanacją wyższych wartości, które zrodziły się wśród pracowników Stoczni Gdańskiej. Ma to być zdecydowanie przestrzeń piesza, spokojna, rekreacyjna. Gatunki jabłoni zostały tak dobrane, aby maksymalnie wydłużyć okres ich kwitnienia. W tej chwili projekt jest w postępowaniu udzielania pozwolenia na budowę i mamy nadzieję, że niebawem dojdzie do jego realizacji.
Aneta Szyłak, pełnomocniczka NOMUS, przybliżyła kwestię powstania NOMUS – Nowego Muzeum Sztuki (oddziału Muzeum Narodowego w Gdańsku), którego tymczasowa siedziba już obecnie znajduje się na terenie Młodego Miasta: Trwają rozmowy, aby siedziba muzeum znalazła się na terenie Stoczni Cesarskiej, w jednym ze starych obiektów, pełniących w latach świetności Stoczni funkcję Kuźni.
Spotkanie zakończył ekspercki panel dyskusyjny, w którym udział wzięli:
- Maria Magdalena Koprowska, Biuro Rozwoju Gdańska.
- Aneta Tomczak, z łódzkiej Miejskiej Pracowni Urbanistycznej,
- Gerard Schuurman – Dyrektor Projektu Edonia
- Jerzy Dzikowski architekt, partner w Jems Architekci.
- Janusz Lipiński, historyk.
- Paweł Mrozek, wice prezes Forum Rozwoju Aglomeracji Gdańskiej.
- Michał Leszczyński architekt, współzałożyciel Grupa 5 Architekci
Maria Magdalena Koprowska, BRG:
Projekty tu prezentowane są bardzo ciekawe, uwzględniają zarówno aspekt społeczny, jak i kompozycyjny. Tak naprawdę oczekujemy akceptacji pewnych pomysłów. Bo wszystkie te, bardzo przemyślane projekty, wpisujące się w ramy prawne i plan zagospodarowania przestrzeni, mogłyby zostać zrealizowane. Pamiętajmy o tym, że miasto budują inwestorzy. Jest zatem ogromna szansa, żeby to wszystko się w końcu zadziało.
Mamy wszyscy świadomość walorów historycznych Młodego Miasta i budynków, które mogą uzyskać nowy blask i nowe użytkowanie, akceptowane przez naszą społeczność. Jest na to wielka szansa. Istnieje jednak niebezpieczeństwo, że przesadna ochrona, albo inaczej – ochrona, która polega na tym, że nic się nie robi, tak naprawdę szkodzi tym budynkom. Budynki, które stanowią o charakterze miejsca już od 20-30 lat nie są użytkowane. Aby przywrócić je do funkcjonowania, trzeba będzie zaangażować olbrzymie kwoty pieniędzy. Niektóre elementy mogą się okazać tak zniszczone, że trzeba będzie je odtwarzać, a to nie jest już autentyczną substancja. Tak więc sposób ochrony w postaci nic nierobienia jest bardzo kontrowersyjny.
Gerard Schuurman:
Jestem pozytywnie nastawiony do przyszłości Młodego Miasta. Jesteśmy pasjonatami, którzy chcą eksponować dziedzictwo i nie wymazywać go. Planujemy przyszłość Stoczni Cesarskiej jako miejsca dla wszystkich. Historia będzie integralną częścią nowej społeczności. Realizując ten projekt mamy świadomość, że stoimy na ramionach gigantów. Ruch Solidarność zawiązał się w imię postępu. W naszych działaniach chcemy opierać się na istniejącej tkance miejskiej i z niej czerpać, a nie kopiować przeszłości.
Jerzy Dzikowski:
Niczego się nie buduje w próżni. (…) Dlatego tez wydaje mi się, że przyszłością Młodego Miasta jest wszystko to, co już istnieje i nie chcę przez to powiedzieć, że całkowita i bezprzytomna konserwacja jest rzeczą najwłaściwszą. Potrzebna jest właściwa proporcja – ale z zademonstrowanym pełnym szacunkiem do tego, co tu istnieje, co się tu wydarzyło, i co było przedtem. Nie ma ochrony żądnego zabytku ani obszaru zabytkowego samego, jako takiego. Musi temu procesowi ochrony towarzyszyć proces tworzenia wartości nowej. Te rzeczy muszą się splatać.
Żeby coś się zaczęło dziać, to muszą się pojawić ludzie. Tutaj ludzie już tutaj są, ale jest ich stosunkowo niedużo, a teren jest jeszcze niewypromowany. Musi zacząć żyć i znaczyć coś dla ludzi, którzy są tam, „za murem”, mieć dla nich wartość. (…) I wtedy, niezależnie od czynników politycznych, nacisk społeczny będzie zawsze silniejszy i prędzej czy później różnego rodzaju inwestycyjne czy prawne bariery będą przekroczone.
Jeżeli chcemy uczcić ideę Solidarności, to „zamrożenie” czegoś nie jest żadnym czczeniem tej idei. Czczeniem idei Solidarności jest tworzenie. Solidarność narodziła się nie po to, żeby świat zatrzymał się w miejscu. Prawdziwym pomnikiem tego ruchu będzie zawsze to, jeżeli tu rozpocznie się żywy proces przekształcania tego obszaru, który nosi w sobie oczywiście pamięć o Solidarności. I to jest najlepsze dziedzictwo, jakie można byłoby z tej przestrzeni wydobyć i to powinien być leit motiv tego miejsca.
Aneta Tomczak:
Jestem pod wielkim wrażeniem tej struktury, którą tutaj zobaczyłam. Nie znałam jej zbyt dokładnie, natomiast jest to ogromna wartość, której nie wolno stracić. Na pewno trzeba dbać, aby ten charakterystyczny element przestrzenny pozostał.
Janusz Lipiński:
Jesteśmy w czwartej pięciolatce. Czym się ona charakteryzuje? Tym, że są inwestorzy, są sprzyjające okoliczności, inwestorzy mogą zamknąć finansowanie, czyli pozyskać kapitał odpowiedni dla inwestycji, ponieważ sytuacja rynkowa jest odpowiednia. Co więcej, inwestorzy ci wiedzą, co chcą zrobić. Prezentowali to już wielokrotnie. To, czego potrzebują, to pozwolenia budowlane. Jedyną rzeczą, której brakuje inwestorom w tym momencie do uzyskania tych pozwoleń, jest uzgodnienie z konserwatorem. I tu jest kłopot. Ponieważ konserwator, jak każdy urzędnik państwowy (…) powinien wykonywać jakąś politykę państwa w swej specjalności. Rozumiemy, że polityka jest taka, aby chronić ten ważny kawałek ziemi, ponieważ zdarzyły się tu ważne dla naszej społeczności rzeczy. Powstał tu niezwykle ważny ruch społeczny. Ale żeby dostać uzgodnienia inwestor, który ma konkretny projekt, potrzebuje pozwolenia od konserwatora. A ten przez dwa lata nie daje mu tego uzgodnienia, bo nie ma zaleceń konserwatorskich. (…) Najlepsze, co mogłoby się teraz przytrafić inwestorom, to jasne wytyczne od konserwatora udzielone w ustawowym trybie na ich wystąpienie o pozwolenie na budowę.
Paweł Mrozek:
Obawiamy się, że może skończyć się tak, że inwestycje warte według moich szacunków około 5 miliardów złotych, przejdą nam koło nosa. Skończy się koniunktura, a kilka osób nie podejmie jakichś decyzji, żeby móc spać spokojnie, a ucierpi na tym Gdańsk w sposób nieodwracalny. Te wartości kulturowe bez inwestycji towarzyszących przepadną (…). Jeżeli nie zmienimy tego miejsca w atrakcyjną część miasta, która będzie się inwestorom opłacać, bo remonty są przecież bardzo kosztowne, to wartość tych zabytkowych budynków będzie żadna. Wartość ma tylko to, co jest użytkowane.
Michał Leszczyński:
Dialogu między miastem a konserwatorem brakuje nie tylko w Gdańsku, ale w wielu miastach, w których projektujemy. Dlatego rozmowy, dialog między wszystkimi stronami: konserwatorem, miastem i inwestorami są konieczne.
Źródło: Ultrarelations.com