„Zawsze powtarzałem synowi: nie skupiaj się na porażkach. Koncentruj się na kolejnych wyzwaniach i daj z siebie wszystko. Mnie sport nauczył pokory, sumienności i konsekwencji, co dziś bardzo przydaje się w pracy” – mówi Jarosław Szalpuk, Waterproofing Director w Selenie SA, dwukrotny zdobywca siatkarskiego Pucharu Polski, oraz tytułu Mistrza Polski. Prywatnie ojciec obecnego reprezentanta Polski i tegorocznego Mistrza Świata w siatkówce – Artura Szalpuka.
Rodzina Szalpuków pochodzi z Olsztyna, miasta o mocnej, siatkarskiej tradycji. Już od najmłodszych lat obaj wykazywali zamiłowanie do sportu- „Zawsze miałem sportowe ADHD, a młody ma to po mnie” – mówi Jarosław. Jego syn Artur, dziś jeden z najlepszych siatkarzy na świecie, zaczął grać jako 13-latek– „Pamiętam jak woziłem go godzinę w jedną stronę na trening, czekałem 2 godziny, aż skończy zajęcia, a potem godzinę wracaliśmy w korkach. Ale było warto. Widziałem w nim zapał i cieszyło mnie, że złapał bakcyla” – wspomina dziś Jarek, zawodnik polskiej Ekstraklasy, który debiutował jako 23-latek w Talinie– „Pamiętam ten dzień. Na Sali 250 widzów, nie było żadnych dziennikarzy czy telewizji, która transmitowałaby mecz. Mój syn startował w trochę innej rzeczywistości. Artur rozegrał swój pierwszy mecz jako 19-latek, przed 12-tysięczną publicznością krakowskiej Tauron Areny i milionem widzów przed telewizorami. Dziś jest osobą publiczną, obecną niemal we wszystkich mediach, nie tylko sportowych.”
Nerwy na trybunach
Na pytanie, czy tak młodemu zawodnikowi „sława nie uderza do głowy”, tata Jarosław odpowiada: „Mój syn jest za grzeczny na celebrytę! (śmiech). – Nie czytam pudelków, Artur też nie jest tym zainteresowany.” Zdarza się, że odmawia udziału w programach telewizyjnych, m.in. u Kuby Wojewódzkiego– „Woli skupić się na sporcie.” – dodaje. „Zawsze uważałem, że życie prywatne powinno pozostać… prywatnym” – mówi ojciec mistrza świata. Co innego życie sportowe, tu emocje są częścią widowiska, a Jarosław zawsze stara się oglądać na żywo rozgrywki syna. Najczęściej zajmują z żoną miejsca na trybunach. Dziennikarze sportowi nieraz relacjonują, że „Szalupa” (tak nazywany jest Jarek w środowisku siatkarskim, obecnie tak samo mówi się na jego syna – Artura) opuścił widownię w trakcie meczu. Nerwy biorą górę, zwłaszcza przy decydujących piłkach.
Porażki jak lekcje
„Ostatnio, jak syn przegrał mecz kupiłem papierosy, choć na co dzień nie palę” – opowiada Szalpi senior– „Nie mogę usiedzieć na widowni, zwłaszcza jak widzę błędy, choć już dawno przestałem oceniać syna. Różnica między oceną a krytyką jest bardzo subtelna. Staram się być przede wszystkim ojcem, a tu najważniejszą rolą jest wsparcie i motywacja. Dla zawodnika najtrudniejsze są porażki, ale warto pamiętać, że każda z nich uczy. Trzeba się nauczyć je wykorzystywać i stawać się coraz lepszym. Artur jest bardzo pracowity, ma mocny charakter. W grach zespołowych trzeba umieć schować własne ambicje i dumę, by grać w interesie drużyny. Te same wartości przydają się w potem przez całe życie. Zbyt duże „ego” przeszkadza w zespole. Jako sportowiec przez lata ćwiczyłem swój charakter, a dziś wiele cech wypracowanych na boisku przydaje mi się w pracy, w handlu i sprzedaży. Tu też liczą się szybkość w podejmowaniu decyzji, systematyczność czy wspólny interes.” Gdy dziennikarze pytają Artura czym zajmuje się tata, odpowiada: „Handluje papami” – śmieje się Jarosław. Za to bez mrugnięcia okiem, wymienia nazwiska najlepszych siatkarzy świata, szczególnie doceniając styl brazylijczyków. Gdy pytamy Jarka Szalpuka, jaki jest jego największy siatkarski idol, odpowiada bez wahania: „Mój syn”.
Zdjęcia: z archiwum rodziny Szalpuk.