Home Architecture Design BRANŻA ARCHITEKTONICZNA PODLEGA DYNAMICZNYM ZMIANOM
BRANŻA ARCHITEKTONICZNA PODLEGA DYNAMICZNYM ZMIANOM
0

BRANŻA ARCHITEKTONICZNA PODLEGA DYNAMICZNYM ZMIANOM

0
0

Grzegorz Przepiórka: „Do końca kadencji mamy 2 lata, przed nami wiele wyzwań i ogrom pracy” – sygnalizowała Pani w „Builderze” przed rokiem, tuż po objęciu stanowiska szefowej SARP. Co udało się zrealizować przez rok?

Agnieszka Kalinowska-Sołtys: Praca Członków Zarządu Głównego SARP w Stowarzyszeniu jest pracą społeczną, którą musimy łączyć z codziennymi obowiązkami zawodowymi, a wyzwań i obowiązków mamy bardzo dużo. Przed ponad rokiem, gdy objęłam stanowisko Prezeski SARP, sytuacja finansowa Zarządu Głównego SARP była zła, więc pierwsze kilka miesięcy naszej pracy skupiało się w większości na ustabilizowaniu stanu finansowego oraz zadbaniu o pracowników biura i siedzibę, która wymaga ciągłych nakładów na remonty. Mieliśmy i mamy wciąż bardzo dużo pracy również związanej z deregulacją zawodu architekta. Przygotowana reforma naszego zawodu jest opracowywana w pośpiechu, bez szerokich konsultacji ze środowiskiem. Jako SARP współpracujemy ściśle w tym zakresie z Krajową Radą Izby Architektów, aby zapobiec katastrofalnym skutkom, jakie planowane zmiany mogą wnieść do prawa. Dbając również o jakość, trwałość i estetykę przestrzeni zurbanizowanych, jako Stowarzyszenie przeprowadzamy coraz więcej konkursów architektonicznych, które podnoszą standardy naszych przestrzeni publicznych. Po roku muszę powiedzieć, że udało się zachęcić wielu młodych architektów do wstąpienia do SARP-u, a w zarządach oddziałów SARP widzę, że jest coraz więcej architektek, co mnie osobiście bardzo cieszy.

G.P.: Co dalej? Jakie zadania będą priorytetowe?

A.K.S.: W drugiej części kadencji będziemy kontynuować bieżące zadania, ale również chcemy większy nacisk położyć na dyskusję o architekturze i o naszym zawodzie. Będziemy gościć wielu wybitnych architektów zagranicznych, którzy przyjadą do nas z wykładami i wezmą udział w rozmowach i debatach. W najbliższym czasie planujemy też powołanie zespołu SARP do spraw dostępności i inkluzywności na wzór świetnie działającego już zespołu SARP do spraw środowiska i ochrony klimatu. Zapewnienie
dostępności i zapobieganie wykluczeniu wynikającemu z barier w środowisku zabudowanym jest poważnym i coraz bardziej naglącym wyzwaniem. Jest szereg inicjatyw rządowych, pojawiły się również ustawa o dostępności czy specjalne programy, działalność organizacji pozarządowych oraz osiągnięcia poszczególnych wybitnych ekspertów, ale niestety brakuje platformy, która pozwalałaby na wymianę wiedzy, ustalenie rekomendowanych rozwiązań oraz konsolidację głosu specjalistów w szerszej debacie społecznej czy też propozycjach standardów i regulacji prawnych. Jako SARP widzimy potencjał i potrzebę większego, skoordynowanego zaangażowania środowiska architektów w tej dziedzinie, która jest bliska naszej praktyce zawodowej. Kolejną ważną sprawą, którą będziemy kontynuować, jest wsparcie i pomoc naszym kolegom z Ukrainy. Nasza obecna współpraca z architektem ze Stowarzyszenia Architektów Ukrainy będzie wzmocniona o działania koordynowane w Międzynarodowej Unii Architektów (UIA), a na wiceprezydenta UIA został wybrany nasz kolega architekt Jerzy Grochulski, pierwszy wiceprezes SARP. Chcemy jeszcze bardziej czerpać wiedzę ze wzorców naszych kolegów architektów zza granicy oraz dzielić się naszymi doświadczeniami, ponieważ sprawy zawodu architekta czy urbanisty mają podobne wyzwania na całym świecie.

G.P.: Jaką instytucją powinien być SARP, aby podążać z duchem czasu, jakie obszary wymagają unowocześnienia?

A.K.S.: SARP ma piękną tradycję i wypracowane standardy działań. Wraz ze zmieniającym się światem zmienia się również SARP, ponieważ nigdy we wcześniejszej historii nasz zawód nie wymagał tak szybkiej transformacji, jak teraz.

G.P.: Zanim objęła Pani naczelne stanowisko w SARP-ie, pełniła Pani funkcję wiceprezes zarządu ds. środowiska i ochrony klimatu. Mam wrażenie, że przez lata stała się Pani twarzą zrównoważonego rozwoju architektury w Polsce. To chwalebne, ale i zastanawiające. Jak udaje się Pani zachować nadzieję i poczucie sensu wykonywanej pracy, mając na uwadze, że naukowcy przestali dawać nam szansę na zatrzymanie zmian klimatycznych?

A.K.S.: Od wielu lat zajmuję się tymi zagadnieniami, praktyczną wiedzę dotyczącą budownictwa energooszczędnego i pasywnego zdobyłam jeszcze na studiach. Kontynuując naukę w pracy zawodowej, zdobyłam ogromne doświadczenie praktyczne przez ostatnie 14 lat pracy w APA Wojciechowski Architekci i przez współpracę z inicjatywami ONZ. Dziś nie mamy wątpliwości, że zmiany klimatyczne są faktem i naszą rolą jako architektów jest przede wszystkim dołożenie wszelkich starań, aby transformacja sektora budowlanego w kierunku zeroemisyjności była wdrażana konsekwentnie. Musimy też pamiętać o szkodliwości budynków istniejących i wprowadzać rozwiązania, które naprawią ten problem. Głównie chodzi tu o źródła energii elektrycznej i cieplnej, które przyczyniają się do ogromnych emisji gazów cieplarnianych i zanieczyszczenia środowiska. Aby wyeliminować emisję, trzeba do istniejących budynków podejść kompleksowo. Dziś już wiemy, że zmian klimatycznych wynikających z działalności człowieka nie zatrzymamy, ale możemy się na nie przygotować i ograniczać ich skutki. Naszą rolą, jako środowiska architektów, jest również edukacja w zakresie zmian klimatycznych i konieczności przygotowania na nie społeczeństwa poprzez architekturę i urbanistykę.

G.P.: W marcu 2023 certyfikowano ponad 160 budynków, co stanowi statystycznie największy wzrost liczby certyfikowanych obiektów od trzech lat. Polska w zakresie certyfikacji jest liderem w Europie Środkowo-Wschodniej. Ale obiekty certyfikowane to zaledwie fragment rynku. W jakim miejscu jesteśmy

A.K.S.: Polskie Stowarzyszenie Budownictwa Ekologicznego PLGBC co roku wydaje raport dotyczący certyfikacji budynków. Najbardziej istotne w Polsce są certyfikaty BREEAM i LEED, które szeroko podchodzą do zagadnień obniżania śladu węglowego, oraz WELL Standard, który jest trochę inny, ponieważ skupia się głównie na zagadnieniu zdrowia i dobrego samopoczucia użytkowników budynków. Bardzo mnie cieszy coroczny przyrost w Polsce budynków certyfikowanych oraz tych, które są przygotowywane pod wymogi Taksonomii. Osobiście uważam jednak, że to kropla w morzu potrzeb. Certyfikaty te dotyczą prawie zawsze budynków prywatnych, ogromna ich część to obiekty nowe, głównie biurowe i handlowe. Zupełnie brakuje nam tego podejścia w mieszkalnictwie i użyteczności publicznej w budynkach państwowych. Myślę, że problemem jest przede wszystkim brak wiedzy i myślenie typu „tu i teraz”. Wspomniane certyfikaty patrzą na inwestycje holistycznie, zmuszając inwestora do spojrzenia na cykl życia budynku. I tu często się okazuje, że patrząc na cykl życia budynku, certyfikaty się bardzo opłacają, o ile właścicielem budynku będzie cały czas inwestor, który go wybudował.

G.P.: Gdzie tkwią najpoważniejsze katarakty dla rozwoju budownictwa zrównoważonego w Polsce? W deficycie świadomości, w niedostatecznej zasobności portfela, braku adekwatnej legislacji czy indolencji administracji?

A.K.S.: Myślę, że we wszystkim po trochu. Świadomość jest bardzo słaba, bo nie ma powszechnej edukacji klimatycznej, która wraz z ekonomią powinna być przedmiotem nauczanym już w szkole podstawowej. Mamy rzetelne badania i dane naukowców, które są wciąż lekceważone przez rządzących. W naszym kraju bolączką jest brak myślenia długoterminowego, zabezpieczenia kraju przed upałami, suszą i głodem, które nam bardzo poważnie zagrażają już w najbliższej dekadzie. Niestety kadencja wyborcza jest krótsza i to się po prostu nie opłaca rządzącym. Legislacje próbuje zmieniać Komisja Europejska, ale brak zrozumienia podstawowych zagadnień w Polsce powoduje blokowanie przez nasz Sejm ważnych dla Polski decyzji. Już dziś powinniśmy budować w Polsce zbiorniki retencyjne na wodę o dużych pojemnościach i odtwarzać kiedyś osuszone bagna i torfowiska. Powinniśmy inwestować w OZE (odnawialne źródła energii) i modernizować infrastrukturę energetyczną na szeroką skalę, aby rozproszone OZE mogły sprawnie działać. Kwestie ekonomiczne wbrew pozorom nie są tu największą przeszkodą. Już dziś mamy efekty braku inwestycji w OZE w postaci ogromnych cen energii elektrycznej. Polska zmarnowała dużo czasu i pieniędzy w przeciwieństwie do wielu krajów Unii Europejskiej, z których powinniśmy brać przykład.

G.P.: Dzisiaj do wyjątków należą ci, którzy nie mówią o architekturze i budownictwie przyjaznych środowisku. Krótko mówiąc, „zielony” język stał się modny, często przekształcając się w marketingowe narzecze, i nie zawsze znajduje pokrycie w rzeczywistości. Istnieje wiele przepisów na greenwashing. A jaka byłaby recepta na to zjawisko?

A.K.S.: Greenwashing to zjawisko niestety bardzo powszechne. Polega na wywoływaniu u klientów poszukujących towarów wytworzonych zgodnie z zasadami ekologii i ochrony środowiska wrażenia, że dany produkt jest przyjazny naturze i nie szkodzi przyrodzie. Z badań agencji marketingu środowiskowego TerraChoice wynika, że ponad 98% produktów reklamowanych jako przyjazne środowisku jest oszustwem. Unia Europejska wprowadza narzędzia, które będą pomocne w ocenie, czy rzeczywiście dany produkt jest zgodny z zasadami nieszkodliwości dla środowiska, czy jest tylko zielonym oszustwem. Są również zapowiadane duże kary finansowe za udowodnienie greenwashingu. Jeśli chodzi o budownictwo i nieruchomości, dziś wiemy, że jest to bardzo szkodliwy sektor, który jest związany z emisją 35–40% gazów cieplarnianych do atmosfery i ogromu zanieczyszczeń do gleby oraz wody. To, o czym dziś mówimy, to próby ograniczenia wpływu tej ogromnej szkodliwości na środowisko i globalne zmiany klimatyczne.

G.P.: W 1922 roku w Polsce ukończyła studia pierwsza architektka – Jadwiga Dobrzyńska. W 2022 roku pierwsza kobieta stanęła na czele SARP-u. Czy to kolejny po 100 latach przełom? Jak ocenia Pani sytuację kobiet w branży?

A.K.S.: Od kilkudziesięciu lat kobiety stopniowo mogą się oderwać od licznych prac domowych, które były nam przypisane w naszej kulturze. Kobiety mogą się kształcić, a mężczyźni już nie wstydzą się opiekowaniem dziećmi i domem. Do parytetów i wyrównania zarobków kobiet i mężczyzn w Polsce jest jeszcze daleko, ale ważne, że jest to proces, który pokazuje, iż kobiety mogą być równie wykształcone i kompetentne jak mężczyźni w wielu zawodach. Branża architektoniczna zmienia się dość szybko, w ostatnich latach na studiach kierunkowych pojawiła się przewaga kobiet, co 30 lat temu było jeszcze niespotykane.

G.P.: „Granice mojego języka oznaczają granice mojego świata”. Przytaczam słynne zdanie Ludwiga Wittgensteina, bo z tego, co obserwuję, to lingwistycznie w branży znajdujemy się na rozdrożu. A zatem – pani architekt czy architektka? Prezes czy prezeska?

A.K.S.: Osobiście uważam, że język polski nie jest gotowy na feminatywy. Podobno w większości języków świata nie ma podziału na płeć w nazwie wykonywanego zawodu. Nie mam nic przeciwko, jeśli ktoś nazywa mnie prezeską czy architektką, ale osobiście milsze dla ucha jest mi „pani prezes” czy „pani architekt”. Myślę, że z czasem przyzwyczaimy się do feminatywów i jeśli mają one pomóc kobietom w dążeniu do równouprawnienia, to będę je w pełni popierać.

G.P.: Jest Pani autorką m.in. projektów biurowców Alchemia I i II w Gdańsku, rewitalizacji stołecznej Elektrowni Powiśle, Galerii Północnej w Warszawie. Które z dotychczasowych projektów, działań przyniosły Pani najwięcej satysfakcji?

A.K.S.: Miałam przyjemność być członkiem zespołów, które pracowały przy tych projektach, przypisywanie mi autorstwa nie jest prawdziwe. Nie jest możliwe, aby jeden architekt dźwignął tak skomplikowane zagadnienia, jakimi są wymienione inwestycje. Moją rolą było koordynowanie spraw związanych z szeroko pojętą certyfikacją i przygotowanie rozwiązań projektowych, które mają mniej szkodzić środowisku naturalnemu. Z wymienionych projektów najbardziej lubię zespół budynków należących do Elektrowni Powiśle. To było bardzo duże przedsięwzięcie projektowe, obejmujące budynki nowe i stare o bardzo różnorodnych funkcjach, przestrzeń urbanistyczną, która otworzyła ten kwartał miasta dla ludzi. Dziś, po prawie 4 latach od otwarcia, z satysfakcją patrzę, jak to miejsce jest uczęszczane i lubiane przez mieszkańców Warszawy. To chyba największa nagroda dla architektów.

Archiwum: Bartek Barczyk

open