1. Home
  2. Biznes i Ludzie
  3. DRZWI DO PRZYSZŁOŚCI
DRZWI DO PRZYSZŁOŚCI
0

DRZWI DO PRZYSZŁOŚCI

0

ŁUKASZ LUTO
Prezes Zarządu, PORTA KMI POLAND

Szymon Kurek: PORTA to firma z ponad trzydziestoletnim doświadczeniem rynkowym. Jak z dzisiejszej perspektywy oceniłby Pan ten czas i drogę – od lokalnego producenta do jednego z liderów branży drzwiowej w Europie Środkowo-Wschodniej?
Łukasz Luto: Historia oceniana po latach zawsze brzmi klarowniej niż wtedy, gdy jest tworzona dzień po dniu.

Patrząc z dzisiejszej perspektywy na ponad trzy dekady istnienia firmy PORTA, widzę historię, która wykracza poza zwykły rozwój biznesowy. To opowieść o ewolucji – od niewielkiej firmy, działającej lokalnie, do jednej z naj­ważniejszych marek drzwiowych w tej części Europy. Droga nie była ani prosta, ani oczywista.

Startowaliśmy w latach 90., w czasach, w których pol­ski przemysł dopiero kształtował swoje nowe fundamenty. PORTA wykorzystała ten moment nie tylko jako szansę na rozwój, ale również jako zobowiązanie – chcieliśmy tworzyć produkt, który nie ustępuje standardom zachodnim, a przy tym odpowiada realnym potrzebom rynku lokalnego.

Wizja, odwaga, ale też ryzyko i poświęcenie Jacka Sar­nowskiego, założyciela oraz wieloletniego Prezesa PORTA KMI POLAND – maszyna po maszynie, produkt po produkcie, kolejne punkty sprzedaży, kolejne zakłady, kolejne kraje objęte siecią dystrybucji, determinacja i cią­gły rozwój – doprowadziły do tego, że dzisiaj jesteśmy największym producentem drzwi w Europie Środkowo­-Wschodniej (zatrudniamy 1700 osób) i najbardziej kom­pleksowym dostawcą rozwiązań stolarki drzwiowej. Mając bardzo szerokie portfolio produktowe, jesteśmy w sta­nie obsłużyć znakomitą większość realizacji i inwesty­cji, począwszy od mieszkań i apartamentów z naszymi drzwiami wewnętrznymi, wejściowymi i zewnętrznymi, poprzez urzędy, szpitale, uczelnie, akademiki, aż po skom­plikowane obiekty przemysłowe, gdzie główną rolę grają techniczne parametry produktów. Postawiliśmy na dywer­syfikację produktową i kategoryzację, co daje nam szero­kie pokrycie rynku w wielu segmentach produktowych. To tzw. produkty entry – drzwi lakierowane, okleinowane, pokryte naturalnym fornirem drewnianym, techniczne (antywłamaniowe, ogniowe, akustyczne), a także drzwi i ościeżnice stalowe czy HYDRO PROTECT™, wykorzy­stywane w bardziej wymagających warunkach użytko­wania. Wszystko to produkujemy w czterech zakładach w Polsce i jednym w Rumunii. W celach dystrybucyjnych korzystamy z nowoczesnego centrum logistycznego w Nidzicy. Każdego dnia z naszych zakładów wyjeżdża 3,5 tysiąca drzwi. Około 30 proc. naszej sprzedaży pocho­dzi z rozwiązań nietypowych, które są efektem ustaleń z architektami i inwestorami – krótko mówiąc, wszyst­kimi, którzy wymagają zarówno niestandardowego pro­duktu, jak i nieszablonowego podejścia, współpracy i dialogu. Wyprodukujemy nawet jedną sztukę na spe­cjalne zamówienie klienta indywidualnego. To potencjał pełnej personalizacji drzwi, zgodnej z jego potrzebami. To też technologiczna możliwość przeniesienia wizji archi­tekta na produkt fizyczny. Posiadamy park maszynowy, który jest w stanie wyprodukować niemal każde zamówie­nie niestandardowe.

Skupiamy się na obszarze Europy Środkowo-Wschod­niej i właśnie tutaj jesteśmy najbardziej widoczni, ale nasze drzwi można znaleźć w inwestycjach łącznie w ponad trzydziestu krajach.

Chcemy, aby marka PORTA kojarzyła się nie tylko z drzwiami jako produktem, ale też z nowoczesnym podej­ściem do komfortu, estetyki i trwałości w codziennym życiu.

S.K.: Jakie były kluczowe momenty – przełomy technologiczne, decyzje strategiczne lub inwestycje – które w największym stopniu zdefiniowały tożsamość i tempo rozwoju PORTA DRZWI?
Ł.L.: PORTA czy też nawet szerzej – branża drzwiowa raczej nie charakteryzuje się dużą liczbą, nazwijmy to, cudownych strzałów. Tutaj liczą się konsekwencja w dzia­łaniu, stabilność w podejmowaniu decyzji i bardzo sprawne bieżące zarządzanie.

Natomiast istnieje kilka obszarów, na które postawi­liśmy ze szczególnym zaangażowaniem, i z perspektywy czasu okazuje się, że słusznie.

Patrząc na ostatnie dziesięć lat, był to okres bardzo intensywnych inwestycji. Praktycznie każdy z naszych zakładów został zmodernizowany lub wzbogacony o nowo­czesne linie produkcyjne. Do najważniejszych inwesty­cji należą: budowa nowoczesnej fabryki drzwi i ościeżnic stalowych, której poziom automatyzacji jest unikatowy w tej branży, czy w pełni zautomatyzowana linia pro­dukcji drewnianych drzwi technicznych, która może być sterowana bezpośrednio z programów graficznych kon­struktorów rozwiązań nietypowych drzwi. Kilka miesięcy temu uruchomiliśmy ponadto linie do produkcji oścież­nic o wydajności trzech kompletów na minutę. To obecnie najbardziej wydajna i nowoczesna linia w Europie. Wybu­dowaliśmy nowoczesne centrum logistyczne, całkowicie różniące się logiką funkcjonowania w stosunku do tego, co mogliśmy do tej pory zobaczyć w naszej branży.

W zakresie rozwoju geograficznego – zbudowaliśmy zakład w mieście Arad w Rumunii, gdzie jesteśmy dziś silną marką, z kilkunastoprocentowym udziałem w rynku, a to dzięki znakomitej lokalizacji do obsługi Węgier, Buł­garii czy Chorwacji.

PORTA od lat konsekwentnie rozwija segment drzwi technicznych, które znajdują szerokie zastosowanie w budownictwie inwestycyjnym – od biurowców, przez hotele i szpitale, aż po budynki użyteczności publicznej. To właśnie w tej kategorii kluczowe znaczenie mają certyfikaty, atesty i zgodność z rygorystycznymi normami, a PORTA jest liderem w dostarczaniu produktów spełniających naj­wyższe wymagania. Dla inwestorów i projektantów oznacza to nie tylko szeroki wybór, ale przede wszystkim pewność, że sięgają po rozwiązania sprawdzone, zgodne z przepisami i niezawodne w codziennym użytkowaniu.

PORTA od początku kładła duży nacisk na budowę mocnej, rozpoznawalnej marki. Sama nazwa firmy tra­fia w gusta klientów – jest jednoznacznie kojarzona i roz­poznawalna. Często słyszymy, że klienci nie kupują drzwi, lecz kupują markę PORTA. W okresach spowolnienia gospodarczego konsumenci chętniej wybierają spraw­dzone marki. PORTA, jako marka rozpoznawalna i wia­rygodna, zachowuje lepszą pozycję niż firmy bez silnego brandu, będąc obietnicą jakości i trwałości dla klienta, a zarazem wygody współpracy dla sieci dystrybucji.

S.K.: Od lat łączą Państwo dwa pozornie odmienne światy: wzornictwo i inżynierię. Jak udaje się zachować równowagę pomiędzy modą, która zmienia się sezonowo, a trwałością rozwiązań technologicznych, które muszą wytrzymać próbę czasu?
Ł.L.: To rzeczywiście wyzwanie, ale też nasza codzien­ność i źródło dużej satysfakcji. Wierzymy, że design i tech­nologia nie muszą się wykluczać. Przeciwnie – mogą się doskonale uzupełniać, jeśli już na etapie koncepcji potrak­tuje się je jako równorzędne elementy produktu.

Z jednej strony bardzo uważnie obserwujemy zmie­niające się trendy w zakresie kolorystyki, struktur czy stylu – to wszystko ma wpływ na wybory naszych klien­tów. Z drugiej strony zdajemy sobie sprawę, że drzwi to nie moda na jeden sezon. To decyzja podejmowana na wiele lat, często na dekadę lub dłużej, dlatego projektując, kie­rujemy się nie tylko aktualnymi inspiracjami, ale przede wszystkim ponadczasowością.

Naszym zadaniem jest proponować takie rozwiązania estetyczne, które będą atrakcyjne dziś, ale równie dobrze będą się prezentować za pięć czy dziesięć lat. To oznacza poszukiwanie form uniwersalnych, harmonijnych i odpor­nych na chwilowe mody, a zarazem takich, które dają użytkownikowi poczucie nowoczesności i estetycznej spój­ności z wnętrzem.

Dlatego nasz proces rozwoju produktu opiera się na ścisłej współpracy zespołów projektowych i technolo­gicznych. Nowy model drzwi nie powstaje „od strony este­tyki” ani „od strony technicznej” – powstaje wspólnie, w dialogu. Każde rozwiązanie wizualne musi mieć swoje trwałe, sprawdzone zaplecze konstrukcyjne, a każda tech­nologia, jaką stosujemy – od zamków po powierzchnie – musi być otwarta na formę i styl.

Równowagę osiągamy też dzięki innowacjom materia­łowym i inwestycjom w badania. Korzystamy z zaawan­sowanych testów trwałości, odporności mechanicznej i klimatycznej, ale też z technologii, które pozwalają szybko reagować na nowe potrzeby rynku bez utraty jakości. Można powiedzieć, że naszą rolą jest tłumaczenie języka mody na język trwałości – i odwrotnie. To wymaga pokory wobec procesu, otwartości na zmianę i zaufania do zespołu. Ale właśnie ta synergia daje nam przewagę na rynku i spra­wia, że tworzymy produkty, które wytrzymują próbę czasu w każdym wymiarze: technicznym i estetycznym.

S.K.: HYDRO PROTECT™, flagowy produkt PORTA DRZWI, wprowadza na rynek zupełnie nową jakość. Czy to znak, że w tej kategorii jest jeszcze miejsce na przełomy?
Ł.L.: Tak, HYDRO PROTECT™, czyli w 100 proc. wodo­odporna ościeżnica, jest pierwszym i jak dotąd jedynym tego typu rozwiązaniem na rynku europejskim, który mimo niedawnego debiutu już zyskał bardzo dużą popu­larność. Udało nam się stworzyć nową kategorię pro­duktu, rozwiązanie realnego problemu, który bardzo często dotyka użytkowników. Kluczowym elementem naszej nowości jest uzyskanie całkowitej wodoodporno­ści, a co za tym idzie – uniknięcie problemu niszczenia przez działanie wody, zachowanie identycznego kształtu i wyglądu jak pozostałe, standardowe ościeżnice oraz możliwość wykończenia takimi samymi materiałami dla zachowania perfekcyjnej spójności wyglądu. HYDRO PROTECT™ jest przeznaczona do tzw. pomieszczeń mokrych wewnętrznych, takich jak np. łazienki prywatne, łazienki hotelowe, stacje benzynowe, kuchnie, pralnie, i sprawdzi się wszędzie tam, gdzie ościeżnica narażona jest na kontakt z wodą. Dlatego na przykład do mieszka­nia potrzebujemy tyko jednej takiej ościeżnicy, a pozostałe, dzięki identycznemu wyglądowi, mogą być standardowe. Czy w tej kategorii jest jeszcze miejsce na przełomy? Zdecydowanie tak. HYDRO PROTECT™ jest tego naj­lepszym dowodem. Często mówi się, że w dojrzałych kate­goriach produktowych, takich jak stolarka drzwiowa, innowacja polega raczej na kosmetyce niż na rzeczywi­stym przełomie. Tymczasem doświadczenia ostatnich lat – zarówno z punktu widzenia użytkownika indywidual­nego, jak i inwestora instytucjonalnego – pokazują coś odwrotnego: nawet tak pozornie „zamknięty” produkt jak ościeżnica może stać się nośnikiem realnej zmiany jakościowej. W przypadku HYDRO PROTECT™ punk­tem przełomowym było nie tylko zastosowanie nowego materiału – kompozytu WPC – ale przede wszystkim odpowiedź na konkretny, powtarzający się problem użyt­kowy: destrukcyjny wpływ wilgoci. W ten sposób funk­cjonalność, która do tej pory była często traktowana jako „oczywista wada materiałowa” (np. puchnięcie czy rozwar­stwianie ościeżnicy), została nie tylko zneutralizowana, ale również przekształcona w przewagę konkurencyjną.

A to nie koniec. Innowacja w tej kategorii nie musi ogra­niczać się wyłącznie do odporności na wodę. Obserwując trendy mieszkaniowe i potrzeby użytkowników, widzimy rosnące znaczenie takich cech jak akustyka, energoosz­czędność, łatwość montażu, integracja z technologiami smart home czy zrównoważony ślad środowiskowy. Każdy z tych obszarów może być polem do kolejnego przełomu – nie tyle technologicznego, co funkcjonalnego.

Dlatego uważam, że przed branżą drzwiową wciąż stoi wiele możliwości. Warunek jest jeden: trzeba patrzeć na drzwi i ich komponenty nie jak na produkt „zamknięty”, lecz jak na część systemu komfortu i bezpieczeństwa we wnętrzu. I właśnie w tę stronę zmierzamy – jako pro­ducent, ale też jako uczestnik rynku, który mocno pre­miuje rozwiązania mądre, przemyślane i oparte na rzeczywistych potrzebach użytkownika. Ze względu na unikatowość i charakterystyczne rozwiązania HYDRO PROTECT™ podjęliśmy kroki mające na celu jego ochronę prawną. Jesteśmy na bardzo dobrej drodze do uzyskania patentu. Uzyskaliśmy pierwszą pozytywną opinię od EPO (Europejski Urząd Patentowy) i teraz czekamy na osta­teczną ocenę. Dodatkowo zgłosiliśmy wzór użytkowy na to rozwiązanie w ponad dwudziestu krajach.

S.K.: A zatem mamy do czynienia z ościeżnicą w 100 proc. wodoodporną. Co to oznacza w praktyce? I czym różni się to rozwiązanie od rozwiązań „o podwyższonej odporności na wilgoć”, które znaliśmy do tej pory?
Ł.L.: Krótko mówiąc – 100-proc. wodoodporność ozna­cza, że HYDRO PROTECT™ nawet podczas długiego prze­bywania w wodzie ani nie pęcznieje, ani się nie odkształca. Zachowuje w pełni swoje wymiary oraz walory estetyczne.

Różnica polega na tym, że rozwiązania „o podwyższonej odporności na wilgoć” tylko opóźniają pęcznienie, rozwar­stwienie i późniejsze zniszczenie materiału, lecz w żadnym stopniu nie eliminują ryzyka całkowicie. Tego typu mate­riały nie nadają się do bezpośredniego kontaktu z wodą, nie mogą zostać zalane, ponieważ dochodzi do ich defor­macji. Najczęściej stosowany jest tzw. zielony MDF o pod­wyższonej odporności na wodę. Nie jest to jednak materiał wodoodporny, gdyż jego parametry są kształtowane za pomocą dodatków chemicznych, a nie samej struk­tury. WPC, z którego wykonana jest ościeżnica HYDRO PROTECT™, to materiał kompozytowy, w przypadku któ­rego pełną wodoodporność uzyskuje się już na pozio­mie budowy kompozytu. Zawiera mączkę drzewną, kredę i polimery, które otaczają cząsteczki drewna i kredy, cał­kowicie izolując je od wilgoci. Podczas testów, w trakcie których badaliśmy reakcję różnych materiałów na działa­nie wody, okazało się, że MDF wilgocioodporny już po kil­kunastu godzinach wykazuje pierwsze oznaki pęcznienia. Dla porównania: próbki HYDRO PROTECT™ w postaci już gotowego produktu przez 5 miesięcy ciągłego prze­bywania w zanurzeniu w wodzie nie wykazały żadnych oznak deformacji – po tym czasie testy zakończyliśmy.

S.K.: Jest Pan autorem tej innowacji. Czy może Pan przybliżyć, jak wyglądał proces jej tworzenia – od identyfikacji problemu, przez dobór materiałów, aż po finalny produkt, gotowy do wdrożenia?
Ł.L.: Tutaj jestem szczególnie dumny z naszego zespołu, działu technologicznego i R&D, bo projekt od pomy­słu do wdrożenia zajął nam tylko 7 miesięcy. Bar­dzo wierząc w potencjał produktu, narzuciliśmy sobie niezwykle ambitne tempo, które zostało utrzymane do końca. Wszystko zaczęło się od uważnej obserwacji rynku i licznych sygnałów ze strony naszych klientów oraz part­nerów montażowych. Zidentyfikowaliśmy powtarzający się problem – standardowe ościeżnice, nawet te zabezpie­czone, z czasem niszczeją pod wpływem wilgoci. W łazien­kach, pralniach, aneksach kuchennych czy inwestycjach (akademiki, private rented sector, PRS) często docho­dziło do ich puchnięcia, rozwarstwiania się czy trwałych deformacji. To skłoniło nas do zadania sobie kluczowego pytania: czy jesteśmy w stanie stworzyć ościeżnicę całkowi­cie odporną na wodę, która jednocześnie będzie estetyczna, trwała i łatwa w montażu? Wyzwaniem było spełnie­nie warunku wodoodporności, trwałości, a jednocześnie zachowanie wyglądu standardowych ościeżnic, tak aby były do siebie idealnie dopasowane. Aby skrzydło i oścież­nica HYDRO PROTECT™ do łazienki zewnętrznie tak naprawdę niczym się nie różniły od skrzydła i ościeżnicy do sypialni, kuchni itd.

Przeszliśmy cały proces inżynieryjny, nie mogliśmy sko­rzystać z „gotowców” czy już sprawdzonych rozwiązań. Począwszy od samej konstrukcji profilu ościeżnicy, wło­żyliśmy gigantyczną pracę, gdyż cała konstrukcja jest od początku do końca naszym dziełem, a po drodze było kilka dużych pułapek, które musieliśmy wziąć pod uwagę. Pamiętajmy, że HYDRO PROTECT™ obejmuje kompletny system ościeżnic przylgowych, bezprzylgowych w peł­nym zakresie obsługi grubości ścian, na których mogą być zamontowane. Do tego dochodzi możliwość stosowania samozamykaczy, elektrozaczepów – to wszystko przy moż­liwości osiągnięcia trzeciej klasy mechanicznej, wymaganej w wielu inwestycjach. Kolejno rozwiązywaliśmy każdy pro­blem, czy to związany z doborem samego rodzaju kompo­zytu, klejów, oklein, czy lakierów. Każdy komponent musiał spełniać warunek wodoodporności, dlatego wiele mate­riałów musiało być dostosowanych i odpowiednio dobra­nych przez naszych dostawców. Musieliśmy odpowiednio dostosować nasz park technologiczny, aby móc obrabiać tak nietypowy dla nas materiał. Zdecydowaną większość zadań byliśmy w stanie wykonać sami. Tam, gdzie było to niezbędne, posiłkowaliśmy się zapleczami badawczymi naszych dostawców, natomiast na etapie starania się o ate­sty i certyfikaty współpracowaliśmy z ITB i PZH.

S.K.: Czy przewidują Państwo poszerzenie rodziny produktów opartych na tej technologii? Czy materiał kompozytowy znajdzie zastosowanie także poza ościeżnicami – np. w skrzydłach drzwiowych, listwach, segmentach konstrukcyjnych?
Ł.L.: Tak, planujemy w przyszłości transfer tej techno­logii do innych grup produktowych z naszego portfolio, lecz to za wczesna faza, żeby o tym mówić. Na pewno jest to materiał, który znajdzie swoje stałe miejsce w konstruk­cjach i zastosowaniach PORTA.

S.K.: Porozmawiajmy na temat ogólnej sytuacji rynkowej. Jak ocenia Pan bieżącą kondycję branży stolarki budowlanej zarówno w Polsce, jak i za granicą?
Ł.L.: Polski sektor stolarki budowlanej ma ugrunto­waną pozycję na rynkach międzynarodowych, ale jego konkurencyjność wchodzi w nowy etap. Koniec prostych przewag kosztowych zmusza firmy do zwiększenia pro­duktywności, innowacyjności i zrównoważenia środowi­skowego. Przyszłość należy do tych, którzy zainwestują w technologie, wiedzę i ekspansję – nie tylko geogra­ficzną, ale też jakościową. Przy spełnieniu tych wymagań będziemy mieli wszystkie atuty potrzebne do utrzymania tytułu lidera w kontekście całej branży.

Polskie firmy zbudowały swoją pozycję w dużej mie­rze na konkurencyjności kosztowej. Niższe ceny produk­tów, relatywnie niskie koszty pracy i bliskość geograficzna względem głównych rynków UE były filarami sukcesu w pierwszych dwóch dekadach XXI wieku. Z czasem dołą­czyła konkurencyjność jakościowa – dzięki poprawie tech­nologii produkcji, certyfikacji oraz wdrożeniom systemów kontroli jakości. Dziś firmy z Polski oferują produkty nie tylko tańsze, ale także trwałe, o wysokich parametrach funkcjonalnych i użytkowych. Dodatkowym atutem jest elastyczność produkcji – wiele zakładów oferuje szeroką gamę personalizacji produktów, krótkie serie, szybkie ter­miny realizacji. W odróżnieniu od dużych koncernów nie­mieckich czy francuskich polskie firmy często szybciej odpowiadają na potrzeby klienta końcowego i wykonawcy.

Pomimo dotychczasowych sukcesów branża stoi dziś przed skomplikowaną matrycą wyzwań – od rosnących kosztów energii i pracy, przez presję innowacyjną, po zmie­niające się otoczenie geopolityczne. Równocześnie poja­wiają się strategiczne szanse na dywersyfikację i dalszą ekspansję. Te czynniki są kluczowe dla zrozumienia przy­szłości konkurencyjności polskich firm w tym sektorze.

Na sytuację rynkową w szerokim ujęciu mamy średni wpływ, niemniej jednak jestem pewien, że rodzime firmy potrafią znakomicie odnaleźć się w każdej sytuacji i wyko­rzystać większość pojawiających się okazji – zarówno w zakresie obrony swoich rynków, jak i skutecznego zdobywania nowych.

S.K.: Czy pandemia oraz kryzysy gospodarcze ostatnich lat wpłynęły na podejście Porta PORTA do planowania budżetu – np. poprzez ostrożniejszą selekcję projektów inwestycyjnych lub zmianę priorytetów?
Ł.L.: Okresy zawirowań gospodarczych, jakie obserwowaliśmy w ostatnich latach – począwszy od pandemii, przez zaburzenia łańcuchów dostaw, po presję inflacyjną i spowolnienie budownictwa – zmieniły sposób, w jaki dziś patrzymy na zarządzanie finansowe i inwestycyjne w firmie. Nie zrezygnowaliśmy z rozwoju, ale przeszliśmy z modelu ekspansji liniowej do modelu selektywnej, przemyślanej alokacji kapitału.

Po pierwsze – rynek nie znika. Nawet w momentach spadku aktywności inwestycyjnej w budownictwie popyt przesuwa się, ale nie zamiera. Kluczem jest elastyczność operacyjna i umiejętność szybkiej adaptacji do zmieniającej się struktury popytu. To, co w warunkach hossy wydaje się tylko jednym z wielu segmentów, w czasie spowolnienia może być przestrzenią, o którą warto i trzeba walczyć z pełną intensywnością. Dziś nie wystarczy być obecnym – trzeba być precyzyjnie dopasowanym.

Po drugie – każdy kryzys to również moment weryfikacji wewnętrznych procesów i zdolności organizacyjnej firmy. W sytuacji, w której dynamika rynku słabnie, zyskujemy przestrzeń do refleksji nad tym, na ile jesteśmy efektywni kosztowo, gdzie występują niepotrzebne wydatki, jak możemy lepiej wykorzystać nasze zasoby ludzkie, techniczne i informacyjne.

Nie ograniczyliśmy rozwoju, ale przedefiniowaliśmy jego logikę. Nie gonimy ślepo za rynkiem, tylko aktywnie go analizujemy, zadajemy właściwe pytania i wybieramy przestrzenie, które oferują strategiczną przewagę – nawet jeśli są mniej oczywiste. Dotyczy to zarówno projektów inwestycyjnych, jak i wdrożeniowych nowych produktów. Staramy się, aby były trafione w punkt. W efekcie mamy firmę bardziej odporną, bardziej świadomą i lepiej przygotowaną na kolejne cykle gospodarcze.

Patrząc na same inwestycje, właśnie kończymy nową linię produkcyjną w naszym zakładzie w Rumunii za około 30 mln zł, rozpoczynamy duży projekt inwestycyjny związany z fotowoltaiką oraz rozpoczynamy etap planowania budowy nowego zakładu w okolicy naszej siedziby głównej –wartość tej inwestycji sięgnie 300 mln zł.

S.K.: Jakie są Państwa prognozy na przyszłość? Firma przygotowuje się na scenariusz odbicia, stagnacji czy dalszego spowolnienia gospodarczego?
Ł.L.: Na poziomie strategicznym nie budujemy dziś planów wokół jednego przewidywanego scenariusza. Poruszamy się raczej w modelu adaptacyjnym, w którym elastyczność decyzyjna i gotowość do działania w różnych wariantach są kluczowe. Obserwując obecne otoczenie makroekonomiczne, zakładamy, że przyszłość będzie nierównomierna. Część rynków może odbudowywać się szybciej, inne pozostaną w stagnacji, a niektóre segmenty – szczególnie wrażliwe na koszt finansowania – mogą się jeszcze skurczyć. Jako firma działająca zarówno lokalnie, jak i eksportowo musimy być przygotowani na każdy z tych wektorów.

Nie patrzymy jednak na nadchodzące miesiące w kategoriach defensywnych. Rynek się nie załamie. Zmienią się jego struktura, mechanizmy decyzyjne i tempo inwestycji, ale potrzeba budowy, renowacji, wymiany i modernizacji pozostanie aktualna. Dla nas to wyraźny sygnał – trzeba walczyć o to, co jest, zamiast czekać na powrót pełnej koniunktury. Wymaga to intensyfikacji działań handlowych, lepszego dopasowania oferty do realnych potrzeb odbiorców oraz elastycznego modelu kosztowego.

Zamiast skupiać się wyłącznie na wzroście sprzedaży, koncentrujemy się na jakości działania: w procesach, strukturze, danych, technologii i relacjach z rynkiem. To inwestycja w odporność rozumianą nie jako bierna ochrona, lecz aktywna zdolność do działania w warunkach złożonych i zmiennych.

Pracujemy nad automatyzacją, transformacją cyfrową, optymalizacją energetyczną i większą personalizacją produktów, aby mieć jak największą zdolność przeskalowania w warunkach odbicia. To podejście zapewnia nam nie tylko bezpieczeństwo, ale także pozycję wyjściową do szybkiego przyspieszenia, gdy tylko pojawi się impuls rynkowy.

Podsumowując, niezależnie od tego, czy najbliższe miesiące przyniosą odbicie, stagnację, czy dalsze osłabienie, jesteśmy gotowi działać. Nie na podstawie prognoz, ale dzięki zdolności adaptacyjnej, którą świadomie budujemy. Wierzymy, że właśnie ona będzie głównym wyróżnikiem firm, które wyjdą z tego cyklu nie tylko silniejsze, ale i mądrzejsze.

S.K.: Czy w warunkach zwiększonej niepewności gospodarczej inwestowanie w innowacje, takie jak HYDRO PROTECT TM, to ryzyko, czy raczej konieczność i budowanie przewagi konkurencyjnej?
Ł.L.: Z perspektywy firmy takiej jak PORTA – polskiego producenta z ponad 30-letnim doświadczeniem, który zbudował swoją pozycję na jakości, niezawodności i zrozumieniu rynku – inwestowanie w innowacje w trudnych czasach to nie tyle ryzyko co strategiczny obowiązek. Szczególnie dziś, gdy cała Europa zmaga się z rosnącymi kosztami materiałów, niepewnością na rynku mieszkaniowym i ograniczoną dostępnością kredytów, warto zadać sobie pytanie: czy stać nas na to, by nie inwestować?

W Polsce i regionie Europy Środkowo-Wschodniej obserwujemy zmianę w podejściu klientów. Rośnie świadomość jakości, trwałości i długoterminowej wartości produktu. W tym kontekście HYDRO PROTECT TM to nie tylko innowacyjny wyrób, ale także realna odpowiedź na potrzeby rynku, w tym również sektora najmu instytucjonalnego (PRS), który dynamicznie rozwija się też u nas.

Polski rynek mieszkaniowy, mimo zawirowań makroekonomicznych, pozostaje jednym z najbardziej aktywnych w Europie. Jednak konkurencja, także międzynarodowa, stale rośnie. Jako lokalna firma o zasięgu europejskim musimy oferować produkty nie tylko konkurencyjne cenowo, ale przede wszystkim przewyższające inne pod względem funkcjonalności, trwałości i odporności na warunki eksploatacyjne.

HYDRO PROTECT TM to produkt, który eliminuje ryzyka, z jakimi od lat mierzyli się użytkownicy – zarówno instytucjonalni, jak i indywidualni. Klienci prywatni zyskują nie tylko estetyczne wykończenie wnętrza, ale przede wszystkim odporność na wilgoć, łatwość utrzymania w czystości i trwałość na lata – bez obawy o zniszczenie ościeżnicy. W praktyce oznacza to mniej kosztownych napraw, mniej stresu i większy komfort codziennego użytkowania.

Inwestycja w rozwój HYDRO PROTECT TM to był świadomy krok w kierunku budowania przewagi nie tylko rynkowej, ale i technologicznej. Oparliśmy się na własnym know-how, doświadczeniu produkcyjnym i rozumieniu warunków użytkowania.

Innowacja to nie luksus – to zabezpieczenie przyszłości. Zwłaszcza gdy mówimy o produktach dla inwestycji, w których awaria czy zniszczenie jednego elementu mogą generować wysokie koszty serwisowe i obciążenie kaucji gwarancyjnej wykonawcy. HYDRO PROTECT TM eliminuje to ryzyko, a to jest wartość, którą doceniają zarówno zarządcy nieruchomości, jak i indywidualni właściciele.

Inwestowanie w innowacje w czasach niepewności to również sygnał dla rynku, że nie stoimy w miejscu, że mamy ambicję wyznaczać kierunki, a nie jedynie za nimi podążać. I to jest właśnie nasza droga jako firmy z Polski działającej w Europie, ale przede wszystkim zakorzenionej w odpowiedzialnym i przyszłościowym podejściu do jakości.

S.K.: Czego życzyłby Pan sobie – jako menedżer, innowator, ale też użytkownik – i całemu rynkowi wnętrz w nadchodzących latach?
Ł.L.: Przede wszystkim odwagi i konsekwencji w tworzeniu przestrzeni, które nie są tylko efektowne, ale przede wszystkim dobrze przemyślane i trwałe. Jako menedżer życzyłbym sobie, aby cały rynek wnętrz rozwijał się w sposób zrównoważony – oparty na jakości, a nie tylko na szybko zmieniających się trendach.

Jako innowator chciałbym, abyśmy coraz odważniej sięgali po nowe technologie i materiały, ale z myślą o realnych potrzebach użytkowników, a nie tylko o estetycznym efekcie. Pomysłów na przestrzeń, w których technologia nie dominuje, ale wspiera.

Natomiast jako użytkownik życzyłbym sobie więcej wnętrz, które nie tylko dobrze wyglądają na zdjęciach, ale po prostu dobrze się w nich żyje. Miejsc, które są funkcjonalne, przyjazne, intuicyjne i… ludzkie. Takich, które nie męczą, ale wspierają nas w codzienności. Bo piękne wnętrze to nie tylko kwestia stylu – to przede wszystkim kwestia dobrego samopoczucia.

Na koniec życzyłbym też wszystkim dużo mniej codziennej zmienności warunków, więcej przewidywalności w skali globalnej i branżowej. Odwagi w realizacji pomysłów, kreatywności, otwartej głowy, bo tylko wtedy możemy tworzyć coś naprawdę wartościowego – nie tylko modnego, ale również trwałego, mądrego i potrzebnego.