MAREK BOROWY – PROFIL INŻYNIERA
Każda budowa jest inna i trzeba umieć samemu zapanować właśnie nad tą konkretną. Dobrze ją wcześniej zorganizować, dobrać zespół, a potem dobrze prowadzić, bo jak mówi stare i mądre przysłowie: jak sobie pościelesz, tak się wyśpisz.
Z Markiem Borowy, Kierownikiem Kontraktu firmy Fundamental Group, rozmawiała Danuta Burzyńska.
Danuta Burzyńska: Jest Pan związany z budownictwem ponad 30 lat. Czy pamięta Pan moment podjęcia decyzji o wyborze zawodu?
Marek Borowy: Pracę na budowie widziałem od dziecka. Mój ojciec, choć nie posiadał żadnych uprawnień, stawiał małe budynki, często o tym rozmawiał, wiedziałem, jak może wyglądać praca na budowie. Jeszcze w liceum stwierdziłem, że budownictwo nie jest złe. Nie wiem jednak, czy to była miłość, czy raczej wyrachowanie, bo uznałem, że zawsze się budowało, buduje i będzie budować i chyba to jest dobry zawód dla mnie.
D.B.: Na jakich budowach zdobywał Pan doświadczenie i które z nich prowadził Pan już samodzielnie jako kierownik budowy?
M.B.: Pierwsze doświadczenia zdobywałem m.in. na budowie osiedla dla SBM Ursynów. Wspominam bardzo fajny skład, jeśli chodzi o nadzór, który działał wręcz rodzinnie. To była chyba pierwsza i jedyna taka budowa, którą realizowaliśmy bez dużej presji, tak powszechnie obecnej teraz. Tworzyliśmy zgrany zespół. Jeden za wszystkich, wszyscy za jednego – i to się pamięta. I mimo że w międzyczasie nasze drogi się rozeszły, z większością osób utrzymuję kontakt. To była budowa, z której najwięcej wyniosłem i miałem okazję uczyć się od kogoś innego. Później były oczywiście inne budowy i na każdej zdobywałem nowe doświadczenie zawodowe, ale zaryzykowałbym takie stwierdzenie, że najwięcej człowiek uczy się od siebie, czyli na swoich błędach. Spośród prowadzonych przeze mnie budów, które dobrze wspominam, wymieniłbym Spectrę na Białołęce, Chmielną 25, BTD i ostatnio realizowany budynek mieszkalny przy Dzielnej w Warszawie.
D.B.: A liczył Pan kiedyś wszystkie swoje budowy?
M.B.: Na 31 lat pracy w budownictwie mogę założyć, przyjmując, że średnio budynek realizowany jest przez 1,5 roku, iż mam na swoim koncie ponad 20 realizacji różnej wielkości. Głównie budynki biurowe i mieszkaniowe. Miałem też okazję uczestniczyć w ostatniej fazie budowy hotelu, ale ta była mniej przyjemna.
D.B.: Proszę opowiedzieć, dlaczego? Co to oznacza dla kierownika budowy?
M.B.: Znalazłem się tam na finiszu inwestycji. Nasza firma przejęła pewien zakres robót i przede mną było tam aż, co się bardzo rzadko zdarza, dwóch kierowników robót. Każdy z nich miał już dosyć i zrezygnował ze stanowiska, bo warunki współpracy z inwestorem były trudne. Miałem uzdrowić sytuację, a budowa była trudna i bardzo nietypowa. Inwestor miał ze swojej strony kierownika budowy, który wypełniał dziennik i przerzucał decyzje od inwestora bezpośrednio firmom wykonawczym. Każda z nich miała swoje zakresy robót i określone terminy, ale nikt tego nie koordynował. Na tej budowie po raz pierwszy w życiu widziałem duży bałagan wynikający z braku koordynacji i osoby, która steruje całością. Efektem były opóźnienia i dodatkowe, nieprzewidywane koszty realizacji. Dla mnie ten czas był wypełniony takim stresem, że szedłem do pracy ze skrętem jelit. Proszę sobie wyobrazić, jak bardzo się cieszyłem, kiedy się „wyzwoliłem” i udało się zamknąć zadanie.
D.B.: To dla młodych, którzy myślą o tym zawodzie, cenna uwaga, bo dobrze jest realizować swoją pasję, ale trzeba pamiętać, że każda budowa jest inna, przynosi inne wyzwania i trzeba się z nimi umieć zmierzyć.
M.B.: To prawda. Nie można oceniać budowy, patrząc z boku: „o, ale fajnie się buduje”. To tak nie jest, gdyż po drodze napotyka się szereg różnych problemów. I tak jak Pani powiedziała, każda budowa jest inna i trzeba umieć samemu zapanować właśnie nad tą konkretną. Dobrze ją wcześniej zorganizować, dobrać zespół, a potem dobrze prowadzić, bo jak mówi stare i mądre przysłowie: jak sobie pościelesz, tak się wyśpisz. I to się w wykonawstwie sprawdza. Wychodzę z pracy – myślę o budowie, jadę do domu – myślę o budowie, jestem w domu, rozmawiam z żoną – też mam budowę w głowie. Często jadę wcześniej do pracy. Zawsze to lubiłem i lubię, bo wtedy mi się najlepiej myśli. Póki nie ma innych osób, mogę się spokojnie zastanowić, co powinienem robić, co jest dla mnie najważniejsze, jak to wszystko poukładać. Dlatego uważam, że jak chce się być kierownikiem, to trzeba się oddać budowie. Nie da rady wypełniać tylko tzw. układu: „odbębniłem godziny, idę i koniec”. To się tak nie da.
D.B.: Jakie zatem przesłanie adresowałby Pan do przyszłych, młodych inżynierów, którzy chcieliby rozwijać swoje zawodowe pasje w budownictwie? Czym powinien się charakteryzować kierownik budowy, o czym powinien wiedzieć młody człowiek, decydując się na pracę w wykonawstwie?
M.B.: Trzeba mieć zamiłowanie i duże chęci. Ale przede wszystkim uważam, że taka osoba powinna mieć jedną podstawową cechę. Być dobrym organizatorem. Największy wpływ na sukces budowy ma organizacja pracy. Jak sobie gospodarz, czyli kierownik budowy, ułoży to, co mamy robić po kolei, gdzie co ma stanąć, gdzie ma być żuraw, ustawi plan na realizację całej budowy, to wtedy jest szansa powodzenia. Musi też umieć stworzyć kolektyw, bo pamiętajmy o tym, że budowa to nie jest tylko kierownik budowy. To jest pełen skład i w tym składzie są majstrowie, którzy są tak naprawdę rękoma kierownika budowy. On im wydaje polecenia, ale dużo też zależy od nich. Musi być też świadomość wspólnego działania i trzeba się starać wszystkich zrozumieć. Kierownik powinien mieć fachową wiedzę, żeby wykonać postawione zadanie, ale powinien też umieć rozmawiać. Należy też mieć świadomość tego, że warto jest posłuchać kogoś innego, wymienić się doświadczeniami i wybrać z tego – i tu jest rola kierownika – najlepsze rozwiązanie. Takie, które będzie najlepsze dla budowy, patrząc przez pryzmat tempa pracy, jakości wykonania, bezpieczeństwa i tego, na co się też kładzie duży nacisk – dotrzymania budżetów. Kierownik budowy musi mieć charakter, być zdecydowany, nie może się zrażać. Ważne, żeby był jednocześnie dobrym strategiem, potrafiącym rozmawiać i przewidywać kolejne kroki nadzoru inwestorskiego i autorskiego.
D.B.: A czy Pana zdaniem panie sprawdzają się w tym zawodzie?
M.B.: Kobiet pracujących w budownictwie na razie nie ma zbyt wiele. Obecnie mamy młodą koleżankę, rozpoczynającą swoją przygodę z budownictwem. Myślę, że dla niej to jest trochę takie przetarcie i spokojny start w budownictwie. Jej zadaniem jest gromadzenie koniecznych dokumentów, które są wymagane do zdobycia certyfikatu LEED. Musimy wykazać, że budynek jest energooszczędny i budujemy go, wykorzystując ekologiczne rodzime materiały. Przy okazji tzw. papierkowej pracy może ona również poznać kolejne prace konieczne do zrealizowania inwestycji. Może również uczestniczyć w całej procedurze dotyczącej prawidłowych zapytań ofertowych, analizy zebranych ofert, wyboru wykonawcy, kolejnych kroków związanych z zawarciem umowy i wprowadzeniem wykonawcy na plac budowy. To jest dla niej dobry start i dobry kierunek. Ponadto uważam, że młody człowiek na budowie powinien mieć możliwość spokojnego wchodzenia w zawód. Jak dostanie zbyt dużo obowiązków i ktoś na nim wywiera presję, to często się zniechęca. Trzeba spokojnie wprowadzać go na ten etap. Wytłumaczyć, poświęcić trochę czasu, porozmawiać z nim, ukierunkować. A wracając do pań i ich predyspozycji do zawodu – jedno jest ważne. Każda z nich musi być konkretna i zdecydowana, nie może się bać podejmować decyzji, powinna swoim zaangażowaniem i aktywnością zdobyć sobie szacunek wśród podwładnych. Przełożony powinien wprowadzać cierpliwie i spokojnie taką osobę do pracy. Młodzi ludzie chcą się uczyć. W kolektywie jest miejsce dla młodych, także kobiet teraz to zależy od kierownika, jak on ten zespół sobie dobierze, jak wykorzysta cechy i umiejętności ich wszystkich.
D.B.: Zawód inżyniera jest odpowiedzialny i wymaga dużej dyspozycyjności. Jakich skrajnych przypadków tej dyspozycyjności Pan doświadczył, np. betonowania nocą ze względu na wysokie temperatury?
M.B.: To się bardzo często zdarza. Przeciągające się betonowanie. Mieliśmy takie, które trwały przez 48 godzin. Oczywiście planuje się wtedy system zmianowy, ale bywały takie sytuacje, że pracowałem 20 godzin na dobę. Przykładowo podczas realizacji budynku BTD. Uczestniczyłem w pracach na budowie w godzinach 6.00–19.00, 6.00–20.00, po czym zabierałem się do domu, coś zjadłem, żeby ponownie wrócić o godzinie 3 w nocy na budowę i do godziny 4.30 uczestniczyć w przeglądach technicznych torowiska celem późniejszego porównania, czy realizacja nie wpłynęła w niekorzystny sposób na stan techniczny sąsiadującej z budową w odległości ośmiu metrów od pierwszej linii Metra.
D.B.: Wspomniał Pan nieżyjącego już Pana profesora Kazimierza Szulborskiego, który był wybitnym konstruktorem i cenionym rzeczoznawcą. A czy w Pana karierze zawodowej były jeszcze inne osoby, które miały na nią i na Pana wpływ?
M.B.: Myślę, że taki duży wpływ to wywarła na mnie jeszcze jedna osoba. Byłem młodym człowiekiem, dopiero zaczynałem nabierać doświadczenia. Miałem szczęście, że trafiłem na starszego majstra warszawiaka. Nazywał się Stanisław Niewierski, bardzo dużo mi pomógł. Często mogłem na niego liczyć, miał dużą wiedzę praktyczną i sporo się od niego nauczyłem. Miał taki ciekawy, prosty styl. Niestety jego również już nie ma między nami.
D.B.: Kto Pana zdaniem może być dzisiaj wsparciem dla kierownika budowy i odciążyć go w jego licznych obowiązkach?
M.B.: Na pewno Pracodawca, który winien zbierać sygnały od kierowników i wyciągać z nich wnioski. Co to znaczy? Jeżeli pojawia się sygnał, że kierownik jest zbyt mocno obciążony, co może rzutować na inwestycję i działalność firmy, to powinno się natychmiast reagować, by odciążyć pracą i obowiązkami. Natomiast z punktu widzenia prawa i odpowiedzialności kierownika budowy, i tego, czy uważam, że coś należałoby zmienić – warto byłoby zastanowić się nad tym, czy kierownik budowy musi być odpowiedzialny generalnie za wszystko?!
D.B.: Dziękuję za rozmowę.
1. Moja specjalizacja
Konstrukcyjno-budowlana.
2. Ulubiony przedmiot zawodowy
Rysunek techniczny, ale bardziej byłem zainteresowany historią.
3. Pierwsze i największe/najważniejsze wyzwanie inżynierskie
Realizacja 17-piętrowego budynku w sąsiedztwie istniejącego obiektu zabytkowego przy ulicy Siennej 72 w Warszawie, w zwartej zabudowie, z wieloma problemami konstrukcyjnymi, w rozwiązaniu których pomógł mi prof. Szulborski. Od tej budowy rozpoczęła się moja współpraca z profesorem, cenionym rzeczoznawcą i konstruktorem.
4. Moja pierwsza praca związana z budownictwem
Po szkole chciałem uchronić się przed wojskiem, wybrałem firmę, która oferowała rozwiązanie: pracujesz u nas – nie idziesz do wojska. To były Zakłady Budownictwa Specjalnego MSW i choć ostatecznie musiałem odbyć służbę wojskową, teraz nie żałuję tej pierwszej decyzji i pracy. Trafiłem na budowy, na których przeszedłem całą drogę: poprzez stanowisko fizyczne, majstra, zastępcę kierownika, kierownika budowy do kierownika kontraktu.
5. Obiekt/budowa, która mnie fascynuje
Wysokościowiec Q22 ze względu na wyzwanie logistyczne i sposób realizacji.
6. Marzenie inżyniera. Co chciałbym jeszcze zrealizować, z jakim zadaniem się zmierzyć?
Chciałbym uczestniczyć w realizacji wieżowca. Na swoim koncie mam sporo różnych inwestycji, ale o wysokości do 50 metrów. Ciekaw jestem, jak realizuje się prace i jakie są wyzwania przy drapaczach chmur.
7. Obecnie realizowany przeze mnie projekt
Obecnie jestem kierownikiem kontraktu na budowie Villa Metro w Warszawie – budynku biurowego z usługami, o 2 kondygnacjach podziemnych i 9 kondygnacjach nadziemnych, usytuowanego w pobliżu stacji metra Wilanowska. Żeby realizować ten budynek, musieliśmy wcześniej w ramach innego pozwolenia na tym samym terenie rozebrać jedno z wejść do metra i zamiennie wykonać dwa wejścia boczne. Wejście pierwotne kolidowało bowiem z tym budynkiem biurowym. Obecnie te dwa wejścia funkcjonują, a my jesteśmy już na etapie kończenia konstrukcji stanu surowego otwartego.
8. Ulubiony lub znienawidzony przepis budowlany
Przepisy nie podobają mi się z jednego powodu. Uważam, że za dużo obowiązków spoczywa obecnie na kierowniku budowy. Dzisiaj jest on obciążony wszystkim. Rozumiem swoją odpowiedzialność, kiedy jestem na budowie, ale odpowiadam również po pracy, odpowiadam w każdej teoretycznie wolnej chwili. Za dużo odpowiedzialności spoczywa bezpośrednio na jednej osobie. Kierownik budowy jest zawsze odpowiedzialny za wszystko na budowie, obojętnie kiedy i co się stanie.
9. Moja odskocznia od problemów
Przez pierwszy okres pracy (a był on stosunkowo długi, bo około… 20 lat) nie oszczędzałem się. Był to czas wytężonej pracy. Obecnie jest łatwiej, a odskocznię staram się mieć w weekendy, na swojej działce. Zimą natomiast lubię czytać.
10. Ostatnio przeczytana książka
Poza czytanym i prowadzonym codziennie z obowiązku dziennikiem budowy (śmiech) lubię powieści historyczne, głównie z czasów początków państwa polskiego. Często wracam np. do Antoniego Gołubiewa.