Home Biznes i Ludzie Ludzie MARIUSZ ZIEMECKI – OBRALIŚMY WŁAŚCIWY KURS
MARIUSZ ZIEMECKI – OBRALIŚMY WŁAŚCIWY KURS
0

MARIUSZ ZIEMECKI – OBRALIŚMY WŁAŚCIWY KURS

0
0

Wprowadziliśmy wiele ciekawych zmian, począwszy od modyfikacji polityki handlowej poprzez zacieśnienie współpracy różnych departamentów wewnątrz spółki, skończywszy na przekształceniu się w spółkę produkcyjną.

Z Mariuszem Ziemeckim, Prezesem Zarządu D+H Polska sp. z o.o., rozmawiał Grzegorz Przepiórka.

Grzegorz Przepiórka: W ubiegłym roku objął Pan stanowisko prezesa zarządu D+H w Polsce. Przypadek bez precedensu, bo to pierwszy raz, kiedy centrala w Niemczech oddaje komuś stery. Co o tym zadecydowało? Jakie osiągnięcia?
Mariusz Ziemecki:
Istotnie jest to dowód dużego zaufania z jednej strony, z drugiej zaś docenienia zmian dokonanych w polskiej spółce. Od jesieni 2014 roku, kiedy objąłem funkcję dyrektora handlowego w D+H Polska, udało się nam wprowadzić wiele ciekawych zmian, począwszy od modyfikacji szeroko pojętej polityki handlowej na rynku poprzez zacieśnienie współpracy różnych departamentów wewnątrz spółki (tak, aby ich cele były jeszcze bardziej zbieżne), a skończywszy na przekształceniu się ze spółki wyłącznie handlowej także w spółkę produkcyjną. Nie wdając się zbytnio w szczegóły, w ciągu trzech lat dokonaliśmy istotnych zmian, które obecnie procentują i przynoszą efekty niejednokrotnie przerastające nasze oczekiwania. Wszystko to sprawia, iż koledzy z Niemiec widzą, że kurs obrany w 2014 roku jest właściwy i odpowiednio korygowany zgodnie z rozwojem rynku (od tego abstrahować nie możemy) przynosi znakomite efekty.

G.P.: Od półtora roku część produkcji jest realizowana w Polsce. Jaka to jest skala? Jakie rozwiązania wykonujecie i gdzie?
M.Z.:
Produkcję rozpoczęliśmy od systemu, który w stu procentach jest wynikiem polskiej myśli technicznej. Nasi inżynierowie w rekordowym tempie opracowali rozwiązanie połączone z oddymianiem i wentylacją mechaniczną. Był to pierwszy, przełomowy krok w rozwoju spółki w tym właśnie kierunku. Udowadniając, że potrafimy własnymi siłami stworzyć zakład produkcyjny, przejść niełatwą ścieżkę certyfikacyjną oraz z powodzeniem wprowadzić na rynek naszą TSZ-200, zyskaliśmy uznanie w oczach grupy D+H także w aspekcie produkcji, co zaprocentowało udanym projektem przejęcia części produkcji dużych szaf panelowych z rodziny RZN 43xx-E, przeznaczonych do sterowania dużymi systemami oddymiania grawitacyjnego. Obecnie nasz zakład produkcyjny jest usytuowany na południu Polski. Jako polski producent jesteśmy na początku ścieżki, skala produkcji to kilka milionów złotych, ale wciąż rośnie i zachowuje dobrą dynamikę.

G.P.: Czy można się spodziewać kolejnych kroków, jeśli chodzi o rozwój produkcji D+H w Polsce?
M.Z.:
Jak najbardziej tak. Nasze apetyty w tym aspekcie rosną, mamy plany długoterminowe, ale na tym etapie nie będę zdradzać szczegółów. Powiem tylko, iż nie dotyczą one wyłącznie elektroniki.

G.P.: W kwietniu otwieracie nową siedzibę. Czego na tę chwilę możemy się dowiedzieć o tej inwestycji?
M.Z.:
Będzie to nowoczesny budynek biurowo- -magazynowy, który ma za zadanie połączyć rodzinną atmosferę pracy z zaawansowanymi technicznie rozwiązaniami, także z naszej branży.
Wyposażony zostanie w trzy multimedialne sale konferencyjne, w tym jedną dużą, gdzie będziemy mogli w komfortowych warunkach przeprowadzać szkolenia dla naszych klientów, także te zakończone oficjalnymi certyfikatami. Z pewnością atutem będzie to, że wiele naszych rozwiązań będzie można przetestować „na żywo” i przekonać się o ich funkcjonalności w realnie istniejącym środowisku budynku.
Lokalizacja samego obiektu przy głównych ścieżkach komunikacyjnych, obiegających północ Wrocławia (A8 i S5), sprawi, że nasza dostępność dla klientów czy firm spedycyjnych będzie znakomita – to niewątpliwie kolejny atut naszej nowej siedziby.

G.P.: D+H kojarzy się przede wszystkim z systemami oddymiania, ale oferta firmy jest zdecydowanie szersza, obejmuje chociażby asortyment do naturalnej wentylacji. Czy rozwiązania tego typu, popularne na Zachodzie, zyskują na popularności również w Polsce? Jakie obiekty mogą stanowić w tym przypadku wizytówkę?
M.Z.:
Istotnie – wyrośliśmy z segmentu oddymiania grawitacyjnego. Obecnie oferta obejmuje także między innymi oddymianie mechaniczne, systemy sygnalizacji pożarowej, jak również wspomnianą naturalną wentylację.
Ta ostatnia nie jest jeszcze odpowiednio zadomowiona u nas – kojarzy się z rozwiązaniami raczej dla zasobniejszych portfeli – staramy się to postrzeganie zmieniać i opracowaliśmy rozwiązanie przyjazne ekonomicznie dla konsumenta, które ten obraz ma odmienić. Oprócz dużych obiektów biurowych czy innych komercyjnych i kubaturowych (hale produkcyjne, magazyny), dobrą wizytówką naturalnej wentylacji mogą być nasze domy czy mieszkania. System naturalnej wentylacji, np. w łazience, może skutecznie pozwolić na odpowiednie jej zabezpieczenie przed pojawieniem się zagrzybienia związanego ze zbytnią wilgotnością, która nie jest dostatecznie z tego pomieszczenia odprowadzana, co w efekcie prowadzi do kondensacji pary wodnej na przegrodach w tym pomieszczeniu. Naturalna wentylacja stanowi doskonałą odpowiedź na ten problem.
Zalet naturalnej wentylacji jest oczywiście znacznie więcej – w sferze życia biznesowego możemy przygotować w godzinach nocnych nasze biura do pracy, a odpowiednio schłodzone nocą, pozwolą na późniejsze uruchamianie się klimatyzacji w obiekcie, co z kolei da wymierne oszczędności w użytkowaniu takiego obiektu.

G.P.: Na co jeszcze należy zwrócić szczególną uwagę w ofercie firmy?
M.Z.:
Zdecydowanie polecam skupić uwagę na kompletności naszych rozwiązań. Z powodzeniem udaje się nam połączyć wiele systemów w budynku i w zasadzie możemy być pomocni od poziomu garaży podziemnych (SSP, oddymianie i wentylacja mechaniczna) poprzez biura (SSP, naturalna wentylacja, oddymianie), drogi ewakuacyjne (oddymianie), na dachach skończywszy (klapy dymowe).
Oprócz szerokiego wachlarza asortymentowego dzięki partnerom biznesowym jesteśmy także aktywni na każdym etapie inwestycji: od projektu poprzez dostawę, montaż i serwisowanie obiektów.

G.P.: Jako prezes zarządu kontynuuje Pan jednocześnie pełnienie funkcji dyrektora handlowego. Co oznacza nowoczesne podejście do handlu? Co się w tym zawiera?
M.Z.:
Z pewnością trzeba umieć słuchać rynku i umiejętnie przewidywać jego tendencje i kierunki, w jakich będzie zmierzać. Dobrze jest także mieć właściwe narzędzia pomocne w kreowaniu pewnych trendów rynkowych. Obecny handel jest różny od tego z początku lat dwutysięcznych – jego dynamika jest jedną z największych w Europie, a jednoczesne znaczne rozdrobnienie sprawia, iż tylko błyskawiczne reagowanie daje pożądane efekty.
Zdecydowanym atutem D+H jest zespół. To dzięki niemu mogliśmy wdrożyć zmiany w naszej organizacji i to dzięki niemu umiejętnie wykorzystujemy informacje przekazywane przez dział handlowy, rozsiany po Polsce, do spółki. Dobra współpraca wewnątrz, w oparciu o rzetelne informacje z zewnątrz, daje nam możliwość stabilnego rozwoju i optymistycznego patrzenia w przyszłość, nawet zakładając, że będzie ona znacząco różna od tego, z czym musimy mierzyć się dziś na rynku.

G.P.: Obecnie na rynku panuje hossa. Jakie są Pana przewidywania odnośnie do koniunktury? Jakie cele sprzedażowe i pozasprzedażowe zostały określone w odniesieniu do sytuacji rynkowej?
M.Z.:
Faktycznie rok 2017 okazał się rokiem dobrym dla naszej branży, podobnie jak dla całej branży budowlanej. Skutecznie wykorzystaliśmy szanse, jakie niosły i niosą ze sobą trendy rynku. Patrząc perspektywicznie, kurs wzrostu powinien być także dominujący w ciągu dwóch najbliższych lat, choć jego tempo będzie nieco mniejsze.
Jednym z głównych celów, jaki stawiamy sobie w dłuższej perspektywie, jest w pewnym sensie uniezależnienie się od rynku wyłącznie krajowego i wejście także na rynki zachodnie w oparciu o polską produkcję – będzie to stanowić kolejny milowy krok w rozwoju spółki i zdecydowanie uczyni ją organizmem jeszcze bardziej stabilnym.

G.P.: Na koniec pytanie z innej beczki. Naostrzył Pan już narty? Jakie plany na ten sezon ma pasjonat szusowania Mariusz Ziemecki?
M.Z.:
A tak… Bardzo ważne jest, aby oprócz codziennej pracy znaleźć także czas na rodzinę i swoje pasje. Mamy to szczęście, że pracując w spółce rodzinnej, z powodzeniem kultywujemy wartości pozwalające na łączenie dwóch ważnych światów – prywatnego i zawodowego. Moje szczęście jest tym większe, że udało mi się skutecznie zarazić całą rodzinę pasją białego szaleństwa – narty są jak najbardziej gotowe (osobiście mam ich kilka par, zależnie od ich specyfiki przeznaczenia – „slalomówki”, „gigantki” czy „rejsy”), a najbliższy wyjazd: w Dolomity.
Z pewnością, w miarę możliwości czasowo-pogodowych, zaglądać też będziemy z rodziną na stoki Karkonoszy czy Beskidów, które także przechodzą liczne zmiany, stale podnosząc standardy, jakie oferują pasjonatom sportów zimowych.

open