Home Biznes i Ludzie Ludzie INWESTYCJE KROPLÓWKĄ DLA GOSPODARKI?
INWESTYCJE KROPLÓWKĄ DLA GOSPODARKI?
0

INWESTYCJE KROPLÓWKĄ DLA GOSPODARKI?

0
0

Kilkanaście tygodni temu świat zatrzymał się w biegu i siłą rzeczy zatrzymała się też gospodarka. Jedną z branż, która póki co opiera się kryzysowi, jest budownictwo. Z prezes firmy NDI Sopot, Małgorzatą Winiarek-Gajewską, rozmawia Grzegorz Przepiórka.

„Po pierwsze trzeba, a po drugie warto! Silne budownictwo szansą dla gospodarki” – pod tym hasłem , którego autorką jest Małgorzata Winiarek-Gajewska, Prezes NDI Sopot redakcja „Buildera” rozpoczyna akcję, która ma na celu przybliżyć stanowisko branży w związku z epidemią koronawirusa i jej skutkami. Chcemy wypracować wspólny głos środowiska, który wybrzmi i stanie się podstawą do podjęcia przez rząd i samorządy stosownych działań. Od właściwych decyzji administracyjnych, uruchomienia dzisiaj odpowiednich mechanizmów zależy przyszłość zarówno budownictwa, jak i gospodarki.

Grzegorz Przepiórka: Pani Prezes, jak Pani firma radzi sobie w tych trudnych dniach?
Małgorzata Winiarek-Gajewska: Najważniejsze jest bezpieczeństwo i zdrowie. Staramy się więc po pierwsze zabezpieczyć naszych pracowników i podjąć wszelkie działania profilaktyczne, które spowodują, że firma będzie mogła w tych trudnych czasach funkcjonować. Tam, gdzie mogliśmy, pracujemy zdalnie, chociaż w naszej branży może być to wykorzystywane tylko wybiórczo. W biurach i na budowach wprowadziliśmy pomiary temperatury, dostępne są środki dezynfekujące i ochronne, utrzymujemy zalecany dystans. Dodatkowo pracujemy rotacyjnie, zespołami i wymieniamy się w cyklach np. tygodniowych, tak aby ograniczać ilość osób pracujących w biurze jednocześnie. Celem jest utrzymanie produkcji, bo ona gwarantuje nam możliwość sprzedaży i zachowania płynności. To z kolei pozwoli na zapewnienie funkcjonowania firmy, utrzymania pracowników i całej rzeszy kontrahentów, którzy są z nami związani przy realizacji poszczególnych zadań.

G.P.: W wywiadzie, jakiego udzieliła nam Pani pod koniec ubiegłego roku, pojawiło się takie stwierdzenie: „Rozwijamy się organicznie, urośliśmy z małej, kilkuosobowej firmy, co spowodowało, że od zawsze musieliśmy być «bardziej». Musieliśmy lepiej niż inni wykorzystywać możliwości. Lepiej radzić sobie z kryzysami. Wykazywać się większą kreatywnością i odpornością na zawirowania”. Czy w obecnej sytuacji można uznać, że to, o czym Pani mówiła, trochę zaprocentowało przy tej dzisiejszej sytuacji?
M.W.G.: Rzeczywiście staramy się zachować hart ducha i nie panikować. Na początku mieliśmy obawy i wątpliwości, czy będziemy mogli nadal pracować, ale wszystkimi staraniami i działaniami przekonaliśmy się, że po pierwsze trzeba, a po drugie warto. I po tych kilku tygodniach widzimy, że wszyscy wokół nas, nasi pracownicy, podwykonawcy, prezentują podobny pogląd. Trzeba starać się realizować zadania w tych trudnych warunkach. To, co dzieje się wokół, tym bardziej nas do tego mobilizuje. Myślę, że we wszystkich głowach zaczynają pojawiać się obawy co do przyszłości.

G.P.: Co pokazuje nam ten czas? Czy on coś zmienia w Państwa podejściu do realizacji zadań?
M.W.G.: Niewątpliwie tak. Już dziś mamy na budowach do czynienia z sytuacją, w której musimy rozważyć zamianę pewnych materiałów czy kierunków zaopatrzenia po to, żeby utrzymać łańcuch dostaw i produkcję. Te rzeczy dzieją się teraz i sądzę, że będziemy mieli z nimi jeszcze więcej do czynienia w przyszłości. Chyba że świat bardzo szybko wróci do normy. Ale wszyscy mamy obawę, że tak nie będzie. Zatem jeśli firmy myślą o kontynuowaniu swojej działalności, muszą rozważyć wszystkie ryzyka związane z możliwością realizacji zadań. Czyli zapewnić, że łańcuch produkcji materiałów i dostaw będzie działał bez przeszkód, że będzie dostępna wymagana kadra i że organizacyjnie będzie to wykonalne. Oczywiście nie wiemy, jak obostrzenia – może jeszcze bardziej rygorystyczne w przyszłości – będą wpływały na kolejne działania.

G.P.: Czy można było się przygotować na kryzys? I czy można było się przygotować na taki kryzys?
M.W.G.: Trudno sobie wyobrazić, że na ten kryzys – o takim charakterze i zasięgu działania – można było się przygotować. Nie słyszałam takiej opinii od nikogo, kto by powiedział: „Wyobraziłem sobie to, przygotowałem się do tego i nie obawiam się tego, co będzie się działo”. Jedyną możliwością przygotowania się jest posiadanie zasobów i zdolności adaptacji.

G.P.: W takim razie jak go przetrwać?
M.W.G.: Trzeba wykazać się determinacją, hartem ducha i poczuciem solidarności wobec siebie nawzajem. W życiu gospodarczym jest to niezwykle ważne. Prowadząc firmę, ma się zwykle poczucie odpowiedzialności za jej dobrostan i wszystkich, z którymi się pracuje bezpośrednio, za pracowników. Ale w takiej sytuacji jak dzisiaj rzesza osób powiązanych jest znacznie szersza. Mam tu na myśli kontrahentów, podwykonawców, dostawców, obsługę logistyczną i transportową. Niezwykłe znaczenie dla wszystkich z nas ma to, że podejmujemy działania w kierunku utrzymania produkcji, bo to jest nadzieja i bodziec do tego, żeby ludzie mobilizowali się do pracy mimo obaw. Najważniejsze dzisiaj jest oczywiście zdrowie, ale w przyszłości także utrzymanie miejsc pracy i zabezpieczenie bytu.

G.P.: A co może zrobić państwo w takiej sytuacji, jaką mamy dzisiaj?
M.W.G.: W takich sytuacjach jak kryzys wywołany pandemią państwo ma do odegrania rolę kluczową. W takim momencie obywatele, przedsiębiorcy oczekują, że państwo zapewni wsparcie, potrzebne do przetrwania obecnego zastoju, a potem odbudowy gospodarki. I jest to oczekiwanie uzasadnione, bowiem tylko państwo dysponuje zasobami oraz narzędziami regulacyjnymi, które mogą przynieść realną ulgę i pomoc obywatelom oraz przedsiębiorcom. Nie ma też wątpliwości, że taka pomoc w ostatecznym rozrachunku służy gospodarce kraju i budżetowi państwa.

W przypadku budownictwa liczymy na to, że o ile uda nam się – mam tu na myśli wszystkich przedsiębiorców budowlanych – przetrwać ten trudny okres i utrzymać produkcję, to mamy nadzieję wyjść z tego może poobijani, ale wciąż funkcjonujący. W naszym przypadku wsparcie, jakiego potrzebujemy od państwa, sprowadza się do umożliwienia nam kontynuowania pracy poprzez utrzymanie i rozszerzenie wachlarza inwestycji publicznych, szczególnie wobec obaw o przyszłość rynku inwestycji prywatnych oraz zapewnienie łatwiejszego dostępu do linii gwarancyjnych oraz kredytów obrotowych potrzebnych do realizacji kontraktów. W tym kontekście obawy budzą sygnały dobiegające z banków o dalszych ograniczeniach w udzielaniu kredytów. Kilka dni temu miałam przyjemność w ramach Kwadransa z EKF prowadzić wywiad z Prezes BGK Panią Beatą Daszyńską-Muzyczką na temat systemu gwarancji, w tym Funduszu Gwarancji Płynnościowych organizowanego przez BGK jako środek zaradczy dla wszystkich przedsiębiorstw dotkniętych kryzysem płynności. Już dzień później pojawiły się doniesienia prasowe na temat tego, że banki komercyjne odmawiają udzielania kredytów nawet w oparciu o gwarancje BGK. Wielka szkoda, że ważny program pomocowy może okazać się zupełnie nie do zrealizowania. Myślę o tym z niepokojem, bowiem budownictwo w ostatnich latach, najłagodniej mówiąc, nie było ulubieńcem instytucji finansowych. Czy fakt, że dziś jest jedną z tych branż gospodarki, które mimo pandemii kontynuują działalność, spowoduje, że banki spojrzą na nią przychylniejszym okiem? Jest to bez wątpienia potrzebne i co ważne, pomoże nie tylko tym firmom, ale i całej gospodarce.

Wsparcie, jakiego potrzebujemy od państwa, sprowadza się do umożliwienia nam kontynuowania pracy poprzez utrzymanie i rozszerzenie wachlarza inwestycji publicznych oraz zapewnienie łatwiejszego dostępu do linii gwarancyjnych i kredytów obrotowych.

G.P.: Tymczasem słychać głosy o wstrzymywaniu inwestycji, o tym, żeby te pieniądze przeznaczyć na coś innego. Czy to jest dobra retoryka i dobra droga?
M.W.G.: Sądzę, że wiele takich głosów wynika z emocji, z tego, że wszyscy jesteśmy pod presją tej sytuacji, strachu o dzień dzisiejszy. Boimy się, czy będą pieniądze na pomoc bezpośrednią. Ale trzeba powiedzieć, że nic nie zwolni nas z myślenia o przyszłości. Niewątpliwie to wszystko, co się dzieje, będzie miało wymiar szerszy niż doraźny. W związku z tym musimy myśleć o tym, jak uzdrowić sytuację ekonomiczną, a inwestycje w każdym wypadku i w każdym kryzysie były istotnym czynnikiem odbudowy gospodarki. W naszej branży są to setki tysięcy ludzi bezpośrednio zatrudnionych w budownictwie oraz cała rzesza kooperantów produkujących materiały, sprzęt, oferujących środki transportu, usługi logistyki i spedycji oraz szeroki wachlarz usług. To jest ogromna rzesza ludzi i ich rodzin, których byt jest związany z budownictwem.

G.P.: Trudno jest wyrokować, bo nie wiemy, ile potrwa pandemia, ale ile może potrwać odbudowa gospodarki?
M.W.G.: Nie jestem ekonomistką i rzeczywiście trudno tu wyrokować. Dzisiaj to jest niezwykle trudne do określenia. Wszyscy się obawiamy, że to może być okres liczony w wielu miesiącach, a być może latach.

G.P.: Co w tej sytuacji będzie najważniejsze z punktu widzenia przedsiębiorców? Ta solidarność, to wspólne działanie, szersze patrzenie na wszystko, co dzieje się dookoła?
M.W.G.: Niewątpliwie tak. To, co działa i może stosunkowo szybko się odbudować, powinniśmy szybko wesprzeć w odbudowie. Są też pewne gałęzie, które w tej chwili bardzo ucierpiały i tu ten okres odbudowy będzie dłuższy. Sądzę, że nie będzie nikogo w całym systemie gospodarczym, kto pandemii nie odczuje. Zatem siłą rzeczy wszyscy będziemy kontrybuować wspólnie do tego, żeby zminimalizować straty i w możliwie krótkim czasie spróbować odzyskać kondycję ekonomiczną. I tego wszystkim nam życzę.

open