PROFILE: OPEN ARCHITEKCI
OPEN architekci jest pracownią, której działalność obejmuje projektowanie w zakresie architektury, urbanistyki oraz wnętrz. Bazą podejmowanych przez nas działań jest otwartość wobec ludzi, idei i szybko zmieniającego się świata. Od początku istnienia OPEN naszą ambicją było, aby projekty wychodzące z biura charakteryzowała wysoka jakość autorskich rozwiązań. Jesteśmy przekonani, że posługując się współczesnymi środkami wyrazu, możemy spowodować, by nowo powstająca architektura odnalazła swoje miejsce we właściwym jej kontekście kulturowym, odpowiadając na potrzeby przyszłości oraz tworząc dobre relacje z przeszłością. Pracownia w ciągu 15 lat istnienia wyspecjalizowała się w trudnych i złożonych zadaniach projektowych, budując zespół kompetentnych architektów.
Portfolio OPEN architekci obejmuje swoim zakresem budownictwo mieszkaniowe, centra handlowe, usługowe, obiekty służby zdrowia, sanatoria, hotele, urzędy państwowe, obiekty użyteczności publicznej, projekty rewitalizacji obiektów zabytkowych i inne. Pracownia OPEN architekci powstała w 2003 i prowadzona jest przez 3 wspólników – Przemysława Kokota, Daniela Mermera, Pawła Paradowskiego. Obecnie na zespół składa się 20 architektów. Naszą działalność projektową prowadzimy zarówno na terenie Polski, jak i kilku krajów Afryki.
Daniel Mermer Urodzony w 1974 r. w Gorzowie Wielkopolskim. Od 2003 r. projektant i wspólnik w biurze OPEN architekci. Studiował na Wydziale Architektury Politechniki Warszawskiej (dyplom 2003 r.) i Wydziale Architektury Politechniki w Mediolanie. Działalność projektową rozpoczął w 1996 r. Członek OW SARP i Rady Inwestorów w Afryce.
Przemysław Kokot Urodzony w 1971 r. w Oleśnie. Projektant i wspólnik w biurze OPEN architekci. Uzyskał dyplom na Wydziale Architektury Politechniki Białostockiej. Działalność projektową rozpoczął w 1993 r.
Paweł Paradowski Urodzony w 1973 r. w Warszawie. Projektant i wspólnik w biurze OPEN architekci. Studiował na Wydziale Architektury Politechniki Warszawskiej (dyplom 2000 r.) i University of Detroit Mercy. Działalność projektową prowadzi od 1996 r. Członek OW SARP i Rady Inwestorów w Afryce. Najważniejsze nagrody: I miejsce w konkursie na Szpital Pediatryczny WUM w Warszawie, I miejsce w konkursie SARP na wnętrza MSZ w Warszawie.
1. Motto projektowe i życiowe
Daniel Mermer: Chyba nie mam efektownego motto… ale wydaje mi się, że trzeba żyć i pracować uczciwie najlepiej, jak się naprawdę potrafi. Tak, by mieć wewnętrzne poczucie właściwie spędzonego dnia, a przez to szczęścia i spokoju, czego wszystkim życzę.
Przemysław Kokot: Dotyczy tak samo życia, jak i projektowania. „Ziemi nie dziedziczymy po naszych rodzicach, pożyczamy ją od naszych dzieci”.
Paweł Paradowski: Mam słabą pamięć do bon motów, zatem niech odpowiedzią będzie słowo: uczciwość.
2. Autorytet/guru architektoniczny
D.M.: Inspiracją są dla mnie zawsze moi bardzo zdolni Wspólnicy. Kłaniam się tu w pas Ich profesjonalizmowi i determinacji. Szanuję bardzo wielu architektów oraz podziwiam ich talent twórczy i organizacyjny. Im dłużej uprawiam ten zawód, tym mój podziw rośnie chyba nawet w postępie geometrycznym. Jeśli muszę kogoś wyróżnić, to na naszym krajowym podwórku zawsze bezwzględnym profesjonalizmem imponuje JEMS, ale uwielbiam też wrażliwą architekturę Bolesława Stelmacha. Za granicą talentów całe tłumy, no ale zawsze miałem słabość do Eduardo Souto de Moury za jego skromność i potęgę w środkach wyrazu, oraz do takich firm jak Snøhetta, które starają się z powodzeniem pchać cały projektowy światek do przodu.
P.K.: Nie ma jednego architekta, którego uważałbym za guru. Za całokształt cenię Oscara Niemeyera czy Miesa Van der Rohe, ze współczesnych Davida Chipperfielda.
P.P.: Guru to niezbyt właściwe słowo, ale osobą, dzięki której zacząłem świadomie myśleć o swoim zawodzie, jest Krzysztof Jaraczewski. Pod jego okiem wykonałem swój pierwszy ważny projekt na Wydziale Architektury Politechniki Warszawskiej.
3. Dom marzeń
D.M.: Osobiście uwielbiam projektować hotele, więc obecny i każdy następny projektowany przez nas hotel będzie moim domem marzeń. A drugi dom marzeń – to mój dom własny. Bardzo bym chciał kiedyś go zbudować. Mały oraz skromny, pełen zieleni i światła.
P.K.: Nieduży, zrównoważony, ekologiczny w pięknym krajobrazie. Koniecznie nad wodą.
P.P.: Lubię mieć sufit wysoko nad głową, drewnianą podłogę i drzewa za oknem. Mam już to wszystko, więc nie fantazjuję na ten temat.
4. Najbardziej udany projekt
D.M.: Mam nadzieję, że wciąż ten, który przed nami 🙂 Za nasze największe osiągnięcie z tych, które już zrealizowaliśmy, uważam szpital pediatryczny Warszawskiego Uniwersytetu Medycznego. To było ogromne wyzwanie. Od momentu zwycięstwa w konkursie SARP wiedzieliśmy, że przed nami największa zawodowa przygoda. Projekt ambitny, skomplikowany i dla najważniejszego odbiorcy – dla dzieci. Ogromna skala, skomplikowana funkcja, nietypowe branże. By pogodzić skalę przedsięwzięcia ze skalą dziecka – pracowaliśmy z psychologami. Stworzyliśmy dla nich obiekt, który poza podstawową funkcją – medyczną – odgrywa również niejednokrotnie rolę domu dla obłożnie chorych dzieci. Staje się szkołą, teatrem czy placem zabaw. Bardzo staraliśmy się przemyśleć na nowo typowe otoczenie chorego dziecka i zaskoczyć je pozytywnie nowymi możliwościami, które choć na chwilę odwrócą uwagę od bólu i zmęczenia.
P.K.: Niezrealizowany projekt konkursowy Muzeum Geologii w Chęcinach. Ze zrealizowanych to szpital pediatryczny Warszawskiego Uniwersytetu Medycznego.
P.P.: Najcieplej myślę o budynku szpitala pediatrycznego WUM ze względu na dobrą robotę, która się w nim odbywa. Zadbaliśmy o to, by użytkownicy byli zadowoleni. Z projektów, które zostały tylko w pamięci komputera, najbardziej lubię nasz projekt konkursowy siedziby Nowego Teatru w Warszawie.
5. Projekt – zjadacz czasu
D.M.: Jako zjadacze czasu widzę projekty centrów handlowych. To skomplikowane tematy, które nigdy nie chcą się skończyć. Nawet kiedy już nam się wydaje, że wszystko ustaliliśmy i projekt szczęśliwie dobiega końca, pojawia się jakiś nowy bardzo ważny najemca, który lekką ręką wywraca całość do góry nogami. Kiedyś trafił nam się projekt ogromnego centrum, w którym nasz klient widział wiele nietypowych rozwiązań, zarówno w funkcji obiektu, jak i formalnych. Spędziliśmy mnóstwo czasu, budując modele dla wielu wariantów, dyskutując na temat szczegółowych rozwiązań i konsekwencji decyzji projektowych. Tuż przed uzyskaniem pozwolenia na budowę nasz Klient wycofał projekt z urzędu – zmieniła się sytuacja na lokalnym rynku powierzchni handlowych i inwestycja przestała się spinać. Trudno było oprzeć się wrażeniu „zjedzonego” czasu i energii.
P.K.: Każdy projekt wymaga czasu i każdy żyje oraz angażuje długo po jego zakończeniu.
P.P.: Każdy projekt wymaga czasu. Jeśli jednak ten czas jest przejadany, to chyba nie jest to wina projektu.
6. Pozaarchitektoniczne źródła inspiracji
D.M.: Filiżanka czarnej kawy.
P.K.: Nie będę oryginalny. Natura.
P.P.: W pracy prawie zawsze towarzyszy mi muzyka.
7. Ulubione rozwiązanie (materiałowe, technologiczne), którego często używam
D.M.: Bardzo lubię używać rozwiązań odpowiednich – tych zgodnych z funkcją i plastycznym wyrazem obiektu, a nie tych będących wynikiem „optymalizacji”. Każdy architekt, jak sądzę, zgodzi się tu ze mną. I mam tu na myśli rozwiązania zbalansowane, odpowiednie ze względu na specyfikę projektu i realia rynkowe. Nie cierpię „boni pozorowanych”.
P.K.: Połączenie prostych materiałów niewymagających wykończenia.
P.P.: Zarówno materiał, jak i technologia związane są z danym zadaniem projektowym i muszą za nim podążać, zatem nie przywiązuję się do konkretnych rozwiązań.
8. Zaleta i wada architekta, które najbardziej rzucają się w oczy
D.M.: Zaleta – wielozadaniowość, elastyczność, poczucie misji. Wada – każdy architekt ma rację.
P.K.: Zaleta to szacunek, wada to pycha.
P.P.: Pewność siebie i pokora. Mogą być jednym i drugim.
9. Moja pierwsza nagroda
D.M.: Nie mam półki z nagrodami.
P.K.: II Nagroda Prezydenta Białegostoku za projekt dyplomowy.
P.P.: Nagroda w konkursie studenckim na IV roku pod opieką fantastycznej prof. Małgorzaty Handzelewicz-Wacławek.
10. Najgorszy budynek/budowla (w moim mieście, w Polsce, w Europie, na świecie)
D.M.: Aż przykro o tym mówić. Za najgorsze uważam te małe domy jednorodzinne, które anonimowo po cichu i metodycznie szpecą nasz przepiękny polski krajobraz. Ostatnio wybrałem się na weekend do Zakopanego. Niech nikt nie pyta, dlaczego. Kocham Tatry. Minąłem Kraków i nagle kakofonia form quasi-góralskich oraz plakatów reklamujących dosadnie usługi chirurgii plastycznej w skali, która przesłania resztę świata. Z uczuciem ulgi wróciłem do Warszawy. Za to w miastach, wydaje mi się, że jest coraz lepiej. Nowa architektura śmiało podnosi się i goni świat bez kompleksów.
P.K.: Lista jest długa i nie mam zdecydowanego faworyta. Ponadto to subiektywne odczucie, więc nie będę publicznie wypowiadać się o pracy kolegów.
P.P.: Tak chyba nie można.