Home Biznes i Ludzie Ludzie ZŁAPALIŚMY WIATR W ŻAGLE
ZŁAPALIŚMY WIATR W ŻAGLE
0

ZŁAPALIŚMY WIATR W ŻAGLE

0
0

Grzegorz Przepiórka: Panie Prezesie, jaką pozycję firma H+H zbudowała przez 15 lat działalności w Polsce?

Piotr Dauksza: Według rankingu Buildera i PwC, zajmujemy 54. miejsce pod względem wartości obrotów wśród wszystkich producentów materiałów budowlanych w Polsce, 6. miejsce pod względem rentowności biznesu, co znacząco nas wyróż­nia. To notowania za historyczny, rekordowy w naszym wykonaniu, rok 2019. Wśród producentów ma­teriałów ściennych widzimy siebie w pierwszej czwórce, przy czym za­równo w kategorii betonu komór­kowego, jak i silikatów zajmujemy 2. miejsce pod względem produkcji w Polsce. Odzwierciedla to naszą po­zycję także w Europie.

Warto również podkreślić, że mi­mo stosunkowo krótkiego okresu działalności biznesowej w Polsce do firmy H+H należą zakłady, któ­re jako pierwsze na polskim ryn­ku rozpoczęły produkcję betonu komórkowego i silikatów. Mowa tu o zakładzie w Redzie, który wytwa­rza beton komórkowy od roku 1951 i o zakładzie w Piszu, który silika­ty produkuje od roku 1903. A Grupa H+H rozpoczęła swoją działalność w Danii w roku 1905, dlatego może­my śmiało mówić, że mamy ponad 116 lat doświadczenia.

G.P.: Podstawą rozwoju jest zmiana, niemniej jednak tożsamość buduje się na podstawie tego, co niezmienne. Na jakich filarach, wartościach opiera się działalność H+H? Jaką organizacją jesteście?

P.D.: Przede wszystkim jesteśmy partnerem w budowaniu ścian. Tak brzmi nasze hasło i dbamy o to, by było ono stale aktualne. Dlatego na każdym etapie budowy – począw­szy od projektowania poprzez pro­ces zakupu, dostawy, wbudowanie aż po użytkowanie – towarzyszymy wszystkim interesariuszom całego procesu. Wspieramy partnerów wie­dzą i doświadczeniem oraz asystuje­my w mierzeniu się z projektowymi wyzwaniami i dążeniu do termino­wej realizacji.

G.P.: Jak przebiegał dotychczasowy rozwój? Które momenty były zwrotne?

P.D.: Trzeba wyróżnić 3 kluczowe daty. 2006 rok to rozpoczęcie naszej działalności w Polsce poprzez zakup niezależnych wytwórni (Prefabetów) autoklawizowanego betonu komór­kowego (ABK). W skład H+H weszło wtedy łącznie 5 zakładów. Następ­nie, po paśmie dobrych lat dla całej branży, nastała bessa, w wyniku któ­rej spółka przez 5 lat borykała się ze stratami. Aby wyjść z impasu, w ro­ku 2015 (to kolejna istotna data) inte­growaliśmy 5 zakładów producenta ABK Grupy Prefabet, zakupionego od irlandzkiej grupy cementowej CRH. Dokonaliśmy konsolidacji oraz re­strukturyzacji, a liczba zakładów zo­stała ograniczona z 10 do 6. Dzięki temu rozpoczęliśmy drogę wzrostu, zarówno organicznego, jak i poprzez akwizycje.

Kolejnym kamieniem milowym był rok 2018, kiedy nastąpiła dalsza integracja biznesu materiałów ścien­nych. H+H zainicjowało działalność w sektorze silikatów, pamiętając, że nasze początki w 1905 roku w Da­nii sięgają właśnie tego rodzaju produktów. Po raz drugi od irlandzkiej grupy CRH zakupiliśmy 7 zakładów produkcyjnych – Grupę SILIKATY – i tym samym staliśmy się produ­centem materiałów ściennych z 13 zakładami w Polsce. Dzięki tym wszystkim procesom na przestrze­ni lat zwiększyliśmy pięciokrotnie skalę obrotów – i tym samym wo­lumenów. Znacząco poprawiła się rentowność, czego dowodem jest wspomniane 6. miejsce w rankingu.

G.P.: Dla wielu firm jednym z momentów zwrotnych była wiosna 2020, pandemia, czas niepewności. Jak zdaliście ten test?

P.D.: Na początku była olbrzymia niepewność i niewiedza. Zakładali­śmy różne scenariusze reagowania w zależności od tego, co się wy­darzy od strony formalnoprawnej – braliśmy pod uwagę konsekwen­cje zakażeń oraz eliminację brygad w zakładach po zamknięcie zakła­du włącznie. 2 marca 2020 r. wdro­żyliśmy pierwsze procedury, które powodowały, że zmiany produkcyj­ne zostały rozdzielone, aby ogra­niczyć kontakty między ludźmi. Część zespołu pracowników biu­rowych zaczęła pracować zdalnie, pozostali – hybrydowo. Jako orga­nizacja natychmiast wsparliśmy też 4 szpitale jednoimienne w lokali­zacjach sąsiadujących z naszymi zakładami produkcyjnymi – w Wej­herowie, Ostrołęce, Łańcucie i Pu­ławach. Przeznaczyliśmy 400 000 zł na zakup respiratorów i niezbędnego sprzętu medycznego.

G.P.: A biznesowo?

P.D.: Patrząc z perspektywy cza­su, nasze obawy były duże, szcze­gólnie po wyraźnym spowolnieniu rozpoczynanych budów u dewe­loperów w drugim kwartale, co w konsekwencji wpłynęło na mniej­szy popyt w okresie Q2-Q4 2020. W końcówce roku zarówno H+H, jak i cała branża budowlana zaczęły sukcesywnie odbudowywać po­zycję. W całym tym trudnym okresie prowadziliśmy normalną działal­ność, która pozwoliła nam zakoń­czyć rok 2020 bardzo przyzwoitym wynikiem. Pomimo utrzymującej się pandemii koronawirusa w Polsce pierwsze półrocze tego roku również jest satysfakcjonujące.

G.P.: Półtora roku temu trudno było spodziewać się scenariusza, że branża budowlana w wielu sektorach dozna dzisiaj przyspieszenia. A jak obecnie wygląda sytuacja na rynku w obszarze, w którym operuje H+H?

P.D.: H+H działa w segmencie „inwestycyjne budownictwo miesz­kaniowe i niemieszkaniowe”. Po­nad 99 procent naszego biznesu to nowe inwestycje. W obu ka­tegoriach odnotowujemy wyraźnie pozytywną dynamikę, ze wskaza­niem na budownictwo mieszkanio­we, gdzie statystyka GUS pokazuje rekordową liczbę wydanych pozwo­leń na budowę. Inwestorzy, zarówno indywidualni, jak i instytucjonal­ni, przenoszą swoje aktywa z ban­ków w nieruchomości, co jest uzasadnione. Sprzyjającym czynni­kiem jest też uruchomienie aplikacji e-Budownictwo. Już od lipca wnio­sek o pozwolenie budowlane można składać drogą elektroniczną – to nie tylko ułatwi, ale i przyspieszy cały proces, pozwoli też zaoszczędzić to­ny papieru w skali kraju.

G.P.: Co też nie pozostaje bez wpływu na środowisko. W tym kontekście jednak najważniejszą tegoroczną regulacją są nowe Warunki Techniczne. Jak H+H przygotowało się do tej zmiany?

P.D.: Mamy do czynienia z konti­nuum. Już w 2014 roku zmieniły się parametry normy związanej z efek­tywnością energetyczną budynków. Kolejna korekta miała miejsce 3 la­ta później, a z początkiem tego ro­ku przegrody zewnętrzne budynków uzyskały współczynnik przenikania ciepła U=0,2 W/(m2.K), co stawia nas w czołówce Europy. Równocześnie zapotrzebowanie na energię pierwot­ną EP w budynkach jednorodzinnych malało ze 120 kWh/(m2.rok) poprzez 95 do 70 i analogicznie dla budyn­ków wielomieszkaniowych ze 105 poprzez 85 do 65.

W naszej ofercie klienci znaj­dą rozwiązania zgodne z aktualny­mi regulacjami. Od długiego czasu dbamy o zwiększanie świadomości projektantów i inwestorów, przeno­sząc akcent z kwestii daty na samą treść zmian – czyli efektywność, któ­ra powinna dawać oszczędność przyszłemu użytkownikowi. I tu beton komórkowy mocno się broni. Obec­nie jest to najcieplejszy materiał ścienny pozwalający na budowanie bardzo efektywnych, relatywnie lek­kich oraz cienkich przegród.

G.P.: A jak silikaty odpowiadają na współczesne oczekiwania?

P.D.: Rośnie bardzo mocno potrze­ba izolacyjności akustycznej i na­sza oferta silikatowa wychodzi tutaj naprzeciw. Można powiedzieć, że prześcigamy sami siebie, projektując oraz wdrażając coraz to nowe roz­wiązania mające zapewniać jak naj­lepsze efekty. Chcemy dostarczać jak najwięcej komfortu akustycznego, co zwłaszcza w budownictwie wieloro­dzinnym zaczyna być coraz bardziej pożądane.

Wracając zaś do Warunków Tech­nicznych, warto dodać, że wszedł w życie Eurokod 6, który zastępuje dotychczasowe regulacje dotyczące projektowania konstrukcji muro­wych. Jako producent zrzeszony w Stowarzyszeniu Producentów Si­likatów „Białe Murowanie” oraz w Stowarzyszeniu Producentów Be­tonów promujemy te rozwiązania, m.in. udostępniając różne wydaw­nictwa w formie elektronicznej bądź podczas seminariów na wyższych uczelniach technicznych.

G.P.: Czy beton komórkowy i silikaty są przyjazne dla środowiska?

P.D.: Oba materiały nieprzypad­kowo znalazły się w portfolio H+H. Bazują na surowcach mineralnych czysto naturalnych, z których klu­czowe to piasek i woda, ale przyja­zne środowisku są również spoiwa, takie jak cement czy wapno. Jesz­cze bardziej istotny jest zamknięty proces produkcji. Odpad produkcyj­ny jest w 100 procentach poddawa­ny recyrkulacji. Podobnie rzecz się ma z wodą. Nad naszymi fabryka­mi nie ma pyłów, a to, co wydobywa się z kominów, to nie dym, ale para wodna. Kotłownie, które służą do jej wytwarzania, są wnikliwie monito­rowane. Ponadto zmieniamy media z węgla na gaz, aby jak najbardziej zminimalizować oddziaływanie na otoczenie naturalne.

G.P.: Niewiele macie już do zrobienia, jeśli chodzi o ograniczenie wpływu na środowisko, czy może jest inaczej?

P.D.: Mimo że od dawna produk­cja, zarówno betonu komórkowe­go, jak i silikatów, nacechowana jest przyjaznością, istnieje olbrzymia przestrzeń do poprawy. Grupa H+H po raz pierwszy opublikowała raport o zrównoważonym rozwoju za rok 2020, w którym zadeklarowaliśmy neutralność węglową do roku 2050 – ze ścieżką, która jest podyktowana głównie zakresowi pierwszemu, tj. naszemu bezpośredniemu wpływo­wi wynikającemu z produkcji emi­sji. Drugi zakres dotyczy zakupu energii. Intensywnie pracujemy nad wdrożeniem odnawialnych źródeł, prowadzimy pilotażowe projekty fo­towoltaiczne, szukamy alternatyw­nych rozwiązań. Przeobraziliśmy się również w zakresie transportu – na­sza flota składa się głównie z pojaz­dów hybrydowych.

G.P.: Inwestycje i jeszcze raz inwestycje. Jedną z nich jest rozbudowa zakładu w Redzie. Na jakim etapie jest to przedsięwzięcie? Jakie założenia są tutaj podstawą?

P.D.: Rynek nadmorski od kilku lat notuje wzrost zainteresowania in­westycyjnego. Rozwija się agrotury­styka, powstają małe obiekty typu pensjonaty, aktywni są dewelope­rzy, szczególnie w Trójmieście oraz okolicach. Powoduje to, że zarów­no beton komórkowy produkowany w Redzie, jak i silikaty wytwarzane daleko od Trójmiasta cieszą się zain­teresowaniem. W związku z tym, że silikaty są materiałem czterokrotnie cięższym od betonu komórkowego, wymagają intensywnego transportu, co skutkuje znaczącym kosztem do­starczenia oraz śladem węglowym.

Aby te dwa czynniki obniżyć, do­szliśmy do wniosku, że możemy przeprowadzić pilotażowy projekt inwestycyjny i zrealizować pierwszy w historii H+H w Europie zakład hybrydowy. Korzystając z jednej in­frastruktury, będziemy mieć dwie linie produkcyjne. Jedna jest dedy­kowana betonowi komórkowemu oraz została zmodernizowana w la­tach 2008–2009, zaś w ubiegłym roku uzyskaliśmy pozwolenie na bu­dowę zakładu silikatowego. Nieste­ty pandemia trochę pokrzyżowała nam plany, niemniej jednak w ostat­nich tygodniach proces został znacz­nie przyspieszony i dokonaliśmy już kontraktacji z generalnym wyko­nawcą na realizację konstrukcji hali produkcyjnej, a wyposażenie linii produkcyjnych mamy w 90 procen­tach skompletowane. Na przełomie pierwszej oraz drugiej połowy przyszłego roku planujemy oddanie zakładu do użytkowania.

G.P.: Co jeszcze? Jakie działania są w toku, co zostało zaplanowane?

P.D.: Kolejną operacją strategiczną będzie udoskonalenie poszczegól­nych zakładów pod kątem procesów produkcyjnych oraz nowoczesnych, bezpiecznych rozwiązań. Na liście są oczywiście wszystkie fabryki, ale pierwszeństwo będzie miał zakład betonu komórkowego w Lidzbarku, który jest jednym z najstarszych. Już rozpoczęliśmy jego modernizację, jednak z racji tego, że przez ostatnie lata notowaliśmy wysoki popyt, nie mogliśmy wyłączyć go na pewien okres. Planujemy wymianę krajal­nicy i całej linii produkcyjnej. Stale inwestujemy też w poprawę bezpie­czeństwa oraz ochronę środowiska. W naszym przypadku tego typu na-kłady w Polsce sięgają 5 mln zł rocz­nie. Dzieje się tak od czasu przejęcia Grupy Silikaty, czyli od 2018 roku.

G.P.: Powoli będziemy lądować, a właściwie wodować, bo moje kolejne pytanie nawiązuje do Pana pasji, czyli żeglarstwa. Żegluje Pan nadal?

P.D.: W zeszłym roku planowa­łem wystartować w regatach Rolex Sydney Hobart Yacht Race na Volvo 65, w załodze Ocean Challenge Yacht Club Przemka Tarnackiego, jednak niestety zawody zostały od­wołane z powodu pandemii w Au­stralii. W tym roku szykujemy się ponownie – fani żeglarstwa pod ko­niec grudnia będą mogli kibicować polskiej załodze. Z kolei w sierpniu uczestniczyłem w prestiżowych re­gatach Rolex Fastnet Race, rozpo­czynających się w Cowes na wyspie Wight w Wielkiej Brytanii, z fini­szem w Cherbourgu. Zajęliśmy re­welacyjne 5. miejsce Line Honours w czasie rzeczywistym oraz 5. miej­sce w klasie wielokadłubowców i 4. miejsce w klasie Open Multi­hull. Płynęliśmy na 80-stopowym maksitrimaranie Ultim‘Emotion 2, na 450 jachtów startujących w te­gorocznej edycji to najlepszy wynik uzyskany przez polskich żeglarzy w historii. Łącznie przepłynęli­śmy 951 mil w czasie 2 dni 9 godzin i 28 minut. Poradziliśmy sobie w bardzo trudnych warunkach oraz świetnie rozegraliśmy wyścig strategicznie i taktycznie.

G.P.: Będziemy monitorować i trzymać kciuki. Jako pasjonata żeglarstwa na koniec chciałbym zapytać, jak łapie Pan wiatr w budowlane żagle po 8 latach kierowania H+H oraz ponad 3 dekadach w branży?

P.D.: Moim zdaniem wiatr w ża­gle łapie się na trzy sposoby. Po pierwsze poprzez to, z kim się pra­cuje oraz co się realizuje. Na prze­strzeni 8 lat w H+H udało nam się wiele stworzyć. Pozycja firmy nie tylko w Polsce, ale i w naszej Gru­pie znacząco się wzmocniła. Ren­towność biznesu jest przyzwoita, co daje gwarancję na przyszłość – rów­nież jeśli chodzi o kolejne inwesty­cje czy stabilność pracy naszych współpracowników. Jesteśmy z te­go bardzo dumni. Kolejnym elemen­tem, który podładowuje baterie, jest dla mnie pasja, czyli wspomniane żeglarstwo, zarówno regatowe, jak i wyprawowe (Arktyka, Antarktyka). Trzeci filar stanowi prywatność oraz życie rodzinne. Od półtora roku je­stem dziadkiem, mam wnuczkę i nie ukrywam, że to wymaga dużej ilo­ści energii.

Zdjęcia archiwum A.Rotter/ H+H Polska
open